Jakież to refleksje może przynieść sobotnie sprzątanie. Po ostatnim smażeniu polędwiczek przez Lubego, kuchnia pokryła się warstwą niezmywalnego tłuszczu. Próbowałam wszystkiego, co tylko miałam w domu. W końcu w ruch poszedł mój ulubieniec, chlor. Domył kuchenne okno, domył kilka puszek, kuchenki nawet jemu nie udało się pokonać. Ale zabawy z tym cholerstwem nastroiły mnie kreatywnie. Ot, chlapnęło mi na koszulkę. I momentalnie zjaśniało. Dziś postanowiłam to chemiczne doświadczenie wykorzystać szerzej. Na razie na mało lubianej podomowej koszulce-worku. Ale wiem już, że pewnie się na tym nie skończy. A to było tak...
 |
Potrzebujemy przede wszystkim koszulki lub innej tkaninowej rzeczy oraz chlorowego żelu do czyszczenia kibelka. Jeah! Tu żel produkcji Tesco |
 |
Tkaninę trzeba naciągnąć na tekturę, żeby nie uciapać pleców i podłogi |
 |
Malujemy tym osobliwym narzędziem |
 |
Ja miałam ochotę na koślawe serce. Przypadkowe chlapnięcia mile widziane |
 |
Efekt pojawia się szybko. Gdy widać, że kolor tkaniny znika, wrzucamy koszulkę do wanny i szybko płuczemy. Dobrze jest przeprać, żeby chlorowe aromaty uszły |
 |
I oto jest |
Rozszalałam się dziś i zrobiłam jeszcze coś, ale nie będę tak wszystkiego od razu ujawniać. Wyciągnę za to tajemnicę sprzed kilku tygodni. Po tym jak
Asia obdarowała mnie na Wielkanoc, a potem jeszcze wygrałam u niej filcową niespodziankę, poczułam się podłą, niewdzięczną bijacz. W ramach postanowienia poprawy wyskrobałam dla Asi stempelki z gumki do ścierania. Szczególnie dumna jestem w łowickiego kwiatka, bo byłam przekonana, że nic z tego nie wyjdzie. Obie jesteśmy miłośniczkami takich wzorów. Po odbiciu moje koślawe płaskorzeźby wyglądają tak:
hhh aj lof dis tee!!
OdpowiedzUsuńlece malzona w sprzataniu lazienki wyreczyc
zeby domestosu troche odpalil =D
domestosik może nie zadziałać, bo chyba nie jest chlorowy. moje się zwie 'thick bleach' :)
Usuńdomestos też się sprawdza, dobrze to wiem :)
Usuńzrobiłam ogromną masę takich koszulek :)
trzeba jednak uważać jeśli coś ma być malowane nim przy użyciu pędzla - bo zżera pędzelkowe włosie ;)
lepiej się sprawdzą do bardziej precyzyjnych mazań patyczki kosmetyczne ;)
łoł! naprawdę super wygląda ta koszulka!
OdpowiedzUsuńdzięksy! tylko koszulka wyjściowa pogrubia jak namiot, więc muszę pochlorować jakąś ładniejszą :)
Usuńpiekne stempelki!! i jaki monochromatyczny post! super :D
OdpowiedzUsuńpomysl na remake koszulki niesamowity!!! ta koszulka teraz wyglada jak z wybiegu mody :D
genialne to serducho!!!
OdpowiedzUsuńJej, biorę się dziś za mojego Tshirta :D
OdpowiedzUsuńNo koszulka w pytunię! ahahhaa :D
OdpowiedzUsuńA tyle razy wściekałam się na te białe plami na ubraniach i nie wpadłam na to, żeby je tak twórczo wykorzystać! Dzięki za pomysł :)
OdpowiedzUsuńA stempelki świetne!!
o kurcze z tą bluzką to świetny pomysł ! :)
OdpowiedzUsuńtylko że ja bym zaszalała z jakimś napisem ! BOMBA ! :D muszę tylko coś wymyślić :)
swoją drogą ostatnio przez przypadek załatwiłam sobie w ten sposób ulubione spodnie :(
OdpowiedzUsuńNie, nie, to ja jestem bijacz, że jeszcze się nie pochwaliłam. Ale już nadrabiam :)
OdpowiedzUsuńjak chodzilam jeszcze do podstawowki, to panowala u nas taka "moda" na wybarwianie koszulek - tyle, ze wszyscy robili to jednako - koszulke w dowolnych miejscach sie wyciagalo w taki "czubek", skrecalo go, nastepnie nakladalo na niego gumki do wlosow, dosc scisliwie, raczej w rownych odstepach, nastepnie cala koszulke wrzucalo sie na pare chwil do wybielacza, a potem ja plukalo. Po wyplukaniu mozna bylo zdjac gumki i podziwiac efekt - koliste, nierownomierne, promieniste wybarwienia... fajny efekt jak bylo ich kilka.
OdpowiedzUsuńHaha, znowu potwierdziła się reguła, że rzeczy przełomowe odkrywa się przez przypadek :D
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie można pokusić się o bardziej złożone wzory, jakich nikt inny nie będzie mieć. To jest fajne.