Obiecywałam, odgrażałam się, więc spełniam. Miałam zrobić pracę, w której znów poczuję się po swojemu. No i jest. Choć są w niej wszystkie przyswojone ostatnio nowości. Jest farbka, jest gazetowy transfer (kiss for Czeko). Ale w końcu to ja posługuję się nimi, a nie one mną. Juppi. Ciekawe, na jak długo mi tak zostanie.
Wena naszła mnie ogromna, bo odebrałam w czwartek pakiet 100 wywołanych fotek. Duża część czekała całe wieki, inne wskoczyły rzutem na taśmę. Mam materiał na kilka albumów i masę skrapów. Na pierwszy ogień poszły te nowe, ulubione foty. W końcu spełnienie marzeń trzeba szybko udokumentować. Bo ja o takiej sesji śniłam już od kilku lat. Najchętniej oprawiałabym każde kolejne zdjęcie, ale to może jednak okazać się przegięciem. Na razie więc pierwsze dwa. Ponieważ jest to lift świetnej pracy Marinette Lesne, to zdjęcia powinny być trzy. Ale lekko zmodyfikowałam tę koncepcję.
Focisze oczywiście w wykonaniu Ani.
Wena naszła mnie ogromna, bo odebrałam w czwartek pakiet 100 wywołanych fotek. Duża część czekała całe wieki, inne wskoczyły rzutem na taśmę. Mam materiał na kilka albumów i masę skrapów. Na pierwszy ogień poszły te nowe, ulubione foty. W końcu spełnienie marzeń trzeba szybko udokumentować. Bo ja o takiej sesji śniłam już od kilku lat. Najchętniej oprawiałabym każde kolejne zdjęcie, ale to może jednak okazać się przegięciem. Na razie więc pierwsze dwa. Ponieważ jest to lift świetnej pracy Marinette Lesne, to zdjęcia powinny być trzy. Ale lekko zmodyfikowałam tę koncepcję.
Focisze oczywiście w wykonaniu Ani.