Działo się. Ojezu, jak się działo. Nie przypuszczałam, że właściwie nie ruszając się z domu można ogarnąć w ciągu dwóch dni spotkania z czterema, a nawet pięcioma babiszonami, które na co dzień są rozsiane po dość odległych zakątkach. No ale tak się właśnie złożyło.
Według pierwotnego planu miałam spotkać się z
worqshopową Kasią, która przybyła na dłużej do Polski. Już samo to wywołało u mnie drżenie kończyn. Potem Kasia niechcący wypaplała, że
Antilight przybędzie do niej w odwiedziny. Ja oczywiście strzeliłam focha, bo jak to tak, po cichu przyjeżdżać?! Ponoć to miała być niespodzianka, ale ja tam podejrzewam, że Anti chciała się przede mną ukrywać. A gdyby mało było tej radości,
Ula stwierdziła, że może by z Grzesiem odwiedzili Warszawę. Myślę, że kartą przetargową była właśnie wizyta dwóch wcześniej wymienionych bab, a także to, że
Czekoczyna akurat organizowała żurnalowe warsztaty. Zauważyłyście, ile linków pojawiło się na tak małej blogowej przestrzeni? No to dorzucę jeszcze jeden. Warsztaty były w pracowni u
Wolfann, która kręciła się tu i ówdzie, więc i ją dało się trochę pooglądać. Niezły czad, nie? Ale niech obrazki przemówią, a ja dodam najwyżej kilka słów w ramach
Bravo fotostory.
 |
Wiecie, znajomi zy wsi przyjechali :) A mi się oczka śmieją, oj śmieją. |
 |
Czekoczyna Wspaniała naucza |
 |
A Wolfannowa dziecina narysowała nam takie wyrąbiste prezenty. W sam raz na Halloween |
 |
I jeszcze trochę gessa... |
 |
Tymczasem rzut oka na Manufabricum. Od razu widać, kto tu rządzi |
 |
O takie żem wymodziła |
 | |
|
|
Ula wciąż modzi... |
 |
... iiii gotowe |
 |
Młode, zdolne |
 |
Szefowa nadeszła |
 |
A te drzwi to bym tak sobie wyjęła i wzięła do domu. Powinny być w cenie warsztatów. Albo warsztaty z robienia drzwi. |
 |
Tymczasem w drodze powrotnej... |
 |
Ula błyszczy |
 |
I błyszczymy se razem |
 |
Goście zabrali nas do Muzeum Powstania, w którym nigdy nie byliśmy, choć mieszkamy tuż tuż |
 |
Muzeum jest multimedialne |
 |
O dziwo tym ludziom też dali okulary |
 |
Potem było żarcie. Mnóstwo żarcia. |
 |
A Grześ wkręcił się w temat gessa |
 |
Zabraliśmy gości na wycieczkę kolejką miejską, a oni z grzeczności nie mogli nam odmówić. Tu sesja na dworcu |
 |
A już w poniedziałek zrobiło się nas więcej! |
 |
I jeeeeszcze więcej! |
 |
Pozyskałyśmy sławną Claudię z artykułem o scrapbookingu |
 |
Dziewczyny zostały nieco przymuszone do zabaw twórczych. Wciąż zastanawiam się jak uratować wykonanego wtedy kaszalota |
 |
I znów ta sama knajpa, bo znam tylko jedną |
No i co, fajosko, nie? Dodam tylko, że z Ulą bardzo dobrze obalało się nam kolejne butelki wina i skrapowało do 3 w nocy. Mamy też plan wciągnięcia naszych chłopów do jakiegoś design teamu. Przygotowaliśmy już nawet ksywki dla nich. Ileż w ogóle pomysłów zrodziło się w ten weekend. Niestety nie mogę żadnego przytoczyć. Zaraz by ktoś nam ukradł.
I te wyjebiste warsztaty, na których można nauczyć się być Czekoczyną. Tak naprawdę to przecież ona zrobiła za nas te prace, a my się teraz lansimy.
A do tego jeszcze wspaniały poniedziałek, łażenie z dziewczynami po mieście, śmichy przy wspólnym stole i pogaduchy aż do przyjazdu ostatniego autobusu.
No oby więcej takich weekendów. I przedłużonych weekendów. Kto następny wpadnie?
Aha, deszczowy skrap to właśnie w towarzystwie Uli klejony. Nikt nie zgadł, choć byłyście bardzo sprytne, wy detektywistyczne babole.
I wiecie co? Już w sobotę kolejne uściski, skrapy i pogawędki. Tym razem ja wyruszam na tournee i będę podbijać Wrocław. Z kim będę miała fotę (obowiązkowo z dzióbkiem)?