Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lizbona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lizbona. Pokaż wszystkie posty

26 października 2012

Żółty tramwaj na rozgrzewkę

Brrrrrrrr, jak zimno. Spędziłam dziś pół dnia na dworzu i to bardzo mnie rozdygotało. Ale warto było, bo uczestniczyłam w bajeranckiej sesji zdjęciowej mojej Oli, która postanowiła odrobinę zadbać o swą babską próżność. Ja występowałam w roli przydupasa od noszenia toreb, ale do tego właśnie nadaję się najlepiej.
Na pogodę w sumie nie ma co dziś narzekać, bo akurat pierwszy raz od tygodnia przez cały dzień naparzało słońce. No ale jak już zaszło, zrobiło się raczej arktycznie. W ramach rozgrzewki wrzucam więc pracę na art-piaskownicowe wyzwanie kolorystyczne, które przywołuje wspomnienie uroczego lata.


Ten intensywny żółty od razu skojarzył mi się z lizbońskim tramwajem, dlatego pozostaję monotematyczna. Obawiam się, że przez całą zimę będę sobie dawkować te gorące zdjęcia, by poczuć się choć trochę lepiej.
Zapraszam do wyzwania z tymi rozweselającymi kolorami. Obejrzyjcie też koniecznie resztę prac spod zdolnych łapek piaskownicowego DT.


11 października 2012

Teraz można mnie oficjalnie znielubić

Patrzę przez okno, patrzę na zdjęcia, patrzę przez okno, patrzę na zdjęcia, patrzę przez okno... Ech, i sama sobie zazdroszczę. Chyba jednak powinnam się wynieść do jakiegoś cieplejszego kraju. Mieszkanko pod Lizboną naprawdę by mnie urządzało. Szczególnie, że według naszych obserwacji, bywają one tańsze niż w Warszawie. Ja chcę ocean i słońce.
No ale ponieważ w najbliższym czasie raczej nie czeka mnie żaden podbój świata, pozostaje wgapiać się w zdjęcia, siedząc przy farelce, i wyobrażać sobie, że to słońce grzeje. Stopy mogę w tym czasie nużać w misce ze słoną, lodowatą wodą. Taka namiastka.
A teraz nastąpi fala nienawiści, bo kto lubi oglądać foty plaży, gdy za oknem piździ? Spoko, z góry wybaczam wszystkie obelgi pod moim adresem.


  
 
Plaża w Costa da Caparica mogłaby pomieścić wszystkich turystów z Polski, Niemiec i Anglii, a i tak by było luźno. Na szczęście przyjezdnych było nieco mniej

Publiczne obżarstwo na ławce wywoływało nieustanną sensację




Przez większą część pobytu mieliśmy kuriozalnie niebieskie niebo. Większości zdjęć w ogóle nie obrabiałam, a wyglądają, jakbym narysowała je w fotoszopie






Kafelki, my loveeee. W każdym mieście jest ich pełno, na kamienicach, w knajpach, stacjach metra, a nawet w kibelkach. Istny szał










Zapachniało Banksym

Bylimy na najbardziej wystającym na Zachód kawałku Europy...
... tak ogólnie to wiało

Z ciekawości zajrzeliśmy nawet do Fatimy

Ciocię Lejdi natchnęło w sklepie z pamiątkami

Coimbra to kolejna miłość. Nie mają tam morza, ale i tak jest zajebiście. Tylko ponoć można dostać kosę pod żebra


Me too


Winiarski region Douro to jedno z najbardziej malowniczych miejsc, jakie znam. Mamy z niego sporo pamiątek. Płynnych

No czaicie tyle kafelków?

Ciocia Lejdi nie byłaby sobą...



Wzięłam ze sobą tylko jedną książkę, na którą nie miałam ochoty. W ramach szukania rozrywek na plaży dopieszczałam więc samozachwyt

To wcale nie był dzień z największymi falami. I tak bolało

W okolicach Lizbony nie przejmują się prawami autorskimi. Tu Golden Gate...

... tam Jezus z Rio


Gdy dzień nie zaczynał się od kawy "U Babć", był od razu skopany. Mówię to ja, co kawy nie pijam. Gdy raz wzięłam podwójne espresso, babcia Rosario zapytała (po portugalsku), czy mi się nie pomyliło, zatroskała się, przeżegnała, a i tak nalała może 1,8 espresso, żebym jej nie umarła. Nie umarłam






W niedziele i święta do wioski zjeżdżał targ staroci. Kupiłabym wszystko, gdybym nie miała świadomości, że panowie na lotnisku będą moją walizką rzucać pod niebiosa, a potem po niej skakać

for Agi, with love :***


przesuń się, bitch


przydarzyło się nam także niezwykłe spotkanie. tuż przed wyjazdem dowiedziałam się, że mój chrzestny, Bruno, mieszka chwilowo w Portugalii. ostatni raz widziałam go jakieś 10 lat temu, a w ogóle pewnie z pięć razy w życiu. no i się wprosiliśmy bezceremonialnie. nie żałujemy, bo było super.

a ponieważ do kompletu z Bruno był też szczeniak Brujo, to ja już w ogóle piszczałam bez przerwy




nie przyznawałam się nigdy, ale cierpię na jakąś architektoniczną megalomanię. uwielbiam wszystko co wielkie i koniecznie chciałabym to wszystko zobaczyć. marzę o Jezusie w Świebodzinie, pomnikach w Moskwie, Mount Rushmore i wielu innych. marzyłam też o takim moście, co ciągnie się tak długo, że nie widać drugiego brzegu. odkrywszy, że w Lizbonie mają kilometrowy Ponte Vasco da Gama, mało się nie posikałam



Standardowo, jak widzicie, nie potrafiłam wybrać pięciu fotek i zawaliłam nimi hektar bloga. Ale co robić. Oczywiście to tylko marna garstka. Gdyby ktoś miał siłę na więcej, standardowo komplet wybrańców jest na Picasie.
Gdyby ktokolwiek choć przez chwile wahał się, czy pojechać do Portugalii, niech od razu rozwiewa każdą wątpliwość, pakuje walizkę i leci. Byle nie na Południe, to pełnego Niemców i Anglików Algarve. Natomiast na zachodnim wybrzeżu można chyba wybierać w ciemno. My na początku wyjazdu mówiliśmy: jeśli jeszcze kiedyś tu przyjedziemy..., by pod koniec zmienić ton na: gdy przyjedziemy tu za rok. O ile oczywiście Portugalia nie zbankrutuje. Amen.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...