Byłyście kiedyś w takim dużym sklepie z cukierkami? W takim, gdzie chciałybyście usiąść na podłodze i spróbować po kolei WSZYSTKIEGO? No to ja przeżyłam wczoraj coś podobnego. Tyle że nie w sklepie z cukierkami. Po ponad roku umawiania się z Czekoczyną, tym razem udało nam się ustalić termin w 10 minut. Jakoś tak wyszło. Miało być jakieś spotkanie na mieście, ale ponieważ obie mało się znamy na lanserskich miejscówkach, przybyłam z wizytą do czekoczynowych włości. Kazała mi ta bezlitosna jędza przynieść prace. Ramię boli do teraz. Ale warto było pocierpieć. Bo jakimś podstępem, od słowa do słowa, zostałam zwabiona do skrapowego biurka. Litości, ja nie wyklejam przy ludziach! Ale wyboru nie było. Poczułam na sobie wzrok surowej nauczycielki i nie było dyskusji. Nagrodą była:
A. możliwość popatrzenia, jak działa miszcz,
B. prywatne warsztaty z ciapania gipsem i farbą
C. chlapnięcia tuszem na mojej pracy wykonane osobiście przez miszcza
Czad, nie?
Ale wracając do sklepu z cukierkami. Właściwie wszystko było dla mnie nowe, bo gdzie ja tam jakieś pędzle, pasty, ecoliny. Poza tym papiery, których nie znałam. No i w efekcie powstała jakaś orgia. Bo jak tu się ograniczać, gdy podoba się WSZYSTKO?
Zdjęcie i napis dodałam już w domu. Koniec końców praca uwiecznia ten fantastyczny dzień w genialnym towarzystwie. I jeszcze pamiątkowo trochę obrazków:
Z brudnych sekretów zdradzę Wam, że Czekoczyna prace trzyma nad lodówką, jest chudsza niż na zdjęciach i umie gotować barszcz. Więcej doniesień z Pudelka przy kolejnej (mam nadzieję) okazji.
Dzięki, babo!
A w kwestii brudnych sekretów, to we wtorek wyskoczyłam do kina z Drychą, która jest niemalże moją sąsiadką. Oglądałyśmy ambitny film o męskich pośladkach i naoliwkowanych klatach. I chciałabym naskarżyć, że gdy większość ekranu zajmował jędrny męski tyłek, Dryszka stwierdziła, że tam w tle są ładne szuflady. Skandal po prostu. Koniec donosu.
Na życzenie dociekliwych, obrazek poglądowy:
A. możliwość popatrzenia, jak działa miszcz,
B. prywatne warsztaty z ciapania gipsem i farbą
C. chlapnięcia tuszem na mojej pracy wykonane osobiście przez miszcza
Czad, nie?
Ale wracając do sklepu z cukierkami. Właściwie wszystko było dla mnie nowe, bo gdzie ja tam jakieś pędzle, pasty, ecoliny. Poza tym papiery, których nie znałam. No i w efekcie powstała jakaś orgia. Bo jak tu się ograniczać, gdy podoba się WSZYSTKO?
Zdjęcie i napis dodałam już w domu. Koniec końców praca uwiecznia ten fantastyczny dzień w genialnym towarzystwie. I jeszcze pamiątkowo trochę obrazków:
Sterta cudów |
Też chcę porządek |
Miszcz edukuje |
A uczeń umazał się jak debil |
W toku |
Dzięki, babo!
A w kwestii brudnych sekretów, to we wtorek wyskoczyłam do kina z Drychą, która jest niemalże moją sąsiadką. Oglądałyśmy ambitny film o męskich pośladkach i naoliwkowanych klatach. I chciałabym naskarżyć, że gdy większość ekranu zajmował jędrny męski tyłek, Dryszka stwierdziła, że tam w tle są ładne szuflady. Skandal po prostu. Koniec donosu.
Na życzenie dociekliwych, obrazek poglądowy: