Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notes. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notes. Pokaż wszystkie posty

16 listopada 2012

Powiedz przecie

Taki ze mnie narcyz, że ojeżu. Ale od początku. Choć oczywiście, jak wiadomo, jestem królewną, to jakoś nie mam w zwyczaju nosić w torebce kosmetyczki, puderniczki i innych pierdoł. Nawet, gdybym włożyła takie cuda do jednej torebki, to jutro już nie zechce mi się ich przekładać do kolejnej. Niestety to zachowanie niegodne prawdziwej Lejdi sprawia, że chodzę sobie wesoło po mieście, a potem w domu odkrywam, że cały dzień łaziłam umazana czekoladą, rozczochrana albo z jakimś śpiochem w oku. Oj, przydałby się zwyczaj noszenia lusterka.
W końcu naszła mnie myśl - niemal zawsze mam przy sobie notes. Może by to połączyć? No i jest! Mam! Notes dla narcyzów. Do jego stworzenia zmobilizowało mnie nowe piaskownicowe wyzwanie Maryszy.


Żebym teraz tylko pamiętała o przekładaniu go do kolejnych torebek. Oto jest wyzwanie.

Inne notesy, naprawdę cudowne, możecie obejrzeć na Art Piaskownicy.

15 października 2012

Dla pewnego młodziaka

Powinien istnieć jakiś ogólny skrapowy kalendarz urodzinowy, żeby mi oszczędzić stresów. Bo ja się wiecznie w ostatniej chwili dowiaduję, że ktoś zaraz, za moment ma urodziny. Weźmy taką Maryszę. Pisze mi w komentarzu, że za dwa dni będzie miała 22 lata. No pięknie, cudnie, kiedy to było. Tylko czasu trochę mało na klejenie. No ale rzuciłam się pomiędzy spisywaniem listy rzeczy na wyjazd a przygotowaniami na przyjazd Agi. Machnęłam kartkę, notes i dorzuciłam kilka duperelek.



Przyznam, że z braku czasu z kartką poszłam na pewną łatwiznę, bo częściowo miałam ją już przygotowaną. Była to jedna z wersji cardliftu na Art Piaskownicy. Zarzuciłam ją jednak, bo nie chciały tu pasować inne konieczne elementy. Wykończenie było już dedykowane Maryszce. Na przyszłość proszę wcześniej informować o datach urodzin, coby nie dostawać prezentów robionych w tempie ekspresowym. Musze tu Wam jakiś kalendarz przygotować, żebyście mi się wszystkie wpisały.
Muszę sobie znaleźć jakąś nową zajawkę, żeby przestać nadużywać tych szablonów. Macie jakieś propozycje?

17 sierpnia 2012

Ile rzeczy?

Pamiętacie jeszcze projekt "15 rzeczy"? Jak się okazuje, pewne rzeczy lubią trwać. Niedawno wspominałam, że majstrująca Asia, oprócz broszki i pouczającego taga, dorzuciła też wyzwanie dla mnie. Postanowiłam je w końcu podjąć i ponownie skleciłam pracę z 15 rzeczy (i kilku dodatków).
Wyszło tak:



Dzięki Asiu za to kreatywne pobudzenie, bo ostatnio przez brak czasu nawet nie patrzę w stronę wesołej komódki. A tu sobie przysiadłam o 1 w nocy, rachu, ciachu i jest co pokazać. Przy okazji miałam wreszcie możliwość poznać świąteczne papiórki ILS w praktyce. No powiem, że łał.
Praca to tak w hołdzie dla pana Romka z Podlasia, który podbił rzeszę kobiecych serc swoimi domkami. Myślę, że w miejscowościach, w których ulubioną rozrywką jest picie na umór i narzekanie na brak pracy, posiadanie innej pasji wymaga pewnej odwagi.
A z najnowszych donosów, pan Romek ma już rozrusznik serca i po powrocie ze szpitala od razu pobiegł na grzyby. Dostał też tkaniny na zasłonki do domków i mam nadzieję, że więcej w tych cudeńkach nie zobaczę ścierek do podłogi jako ozdoby.

A wracając jeszcze do cudownych przesyłek. Zobaczcie, jaki z Maryszy wariat jest.


Taki notesior mi wydziergała swymi przezdolnymi łapkami. Widzicie ten kolorrrr? Marysz, cenkjuuu. I zauważ paznokieć, huhuhu.

27 czerwca 2012

A to było tak...

Ależ mam podjarkę po wczorajszej udanej akcji urodzinowej. Chciałam wrzucić kilka fotek zza kulis, czyli jak wyglądały moje nieudane kartki z życzeniami i różne krzywe miny. Ale Luby niechcący wywalił mi w kosmos katalog ze zdjęciami oczekującymi na publikację. Wczorajszy wieczór spędził na próbie odzyskania straconego folderu, ale tylko część fotek udało się odzyskać. Akurat nie te z minami i życzeniami. Za to uratowały się zdjęcia towarów urodzinowych posłanych do Kasi pocztą.



Do jubilatki doszły akurat wczoraj, więc  dobrze wyczułam pocztowy szlak między Polską a Turcją. Poleciała oczywiście kartelucha, a do tego notes. Ten tajemniczy napis znaczy 'Kasia uczy się tureckiego'. To właśnie do tego krótkiego tłumaczenia potrzebna była mi pomoc Faba, jej narzeczonego. Bałam się, że gdy zapytam jakiegoś przypadkowego Turka, Kasia będzie miała na notesie napis: "Masz fajne cycki" albo "Fajna z ciebie dupa". Więc nie ryzykowałam. Dobrze wiem, jak uczynni Polacy potrafią przetłumaczyć obcokrajowcowi podstawowe zwroty. Potem biedacy witają się słowami "kurwa mać" i szerokim uśmiechem.
No ale otrzymałam wiarygodne tłumaczenie i Fab zaproponował wykręcenie jakiegoś internetowego numeru. Pomyślałam o zbiorczych życzeniach fotograficznych. Potem już powstała grupa operacyjna, która dniami i nocami na Fircyku omawiała każdy szczegół. Jestem pełna uznania, że zebrało się dziewięć osób z różnych stron Polski, które były w pełni zdeterminowane i nikt nie nawalił. Kiedy wcześniej próbowałam robić coś, gdzie musiałam polegać na innych, zazwyczaj szlag mnie trafiał i nic nie wychodziło. Bo nagle w ostatniej chwili komuś się odwidziało, ktoś zrobił tylko połowę swojego zadania, a jeszcze ktoś zapomniał. Ale widzę, że w blogowym świecie jest inaczej. I chwała Wam za to!

by Fab

13 czerwca 2012

Motywacja, mantry, kciuki

Aj tam, co się będę opieprzać, pomysły trzeba realizować od razu.
Nie jest tajemnicą, że mój dość poważny problem ma na imię magisterka. Temat wymyśliłam na trzecim roku studiów i byłam tym mocno podjarana. Ale wtedy też dostałam pracę, o jakiej mi się nie śniło. Miałam do wyboru z zapałem studiować, żeby może kiedyś dostać pracę albo po prostu mieć tę pracę tu i teraz. Taka okazja trafia się tylko raz w życiu. Decyzja była prosta. Olałam trzeci rok. Potem zapisałam się na zaoczne. Ale czasu na pisanie magisterki nie było. A temat z dnia na dzień stawał się coraz bardziej przeterminowany. Minęło kilka lat i zostałam z napisanymi 40 stronami, z którymi nie było co zrobić i z poważnym rachunkiem za wznowienie studiów. Zmarnowałam ten rok, bo wciąż pracy było za dużo. Jak przez całe dnie się pisze, trudno jest po pracy zasiąść znów do pisania. Szczególnie, gdy nie ma o czym. I nagle mnie olśniło. Wpadłam na pomysł reanimacji tematu. Jutro idę na dyżur do mojego niezbyt pomocnego promotora i spróbuję go tym pomysłem jakoś zainteresować. Poczułam, że to jednak jest możliwe i że może do września mogłabym się ogarnąć. Odwiedziłam nawet bibliotekę, co już w ogóle jest świętem.
No i przyszła pora na motywator. Wiadomo, że mnie podkręca tylko jeden kolor.



Zeszycik służy do notowania, zbierania tytułów, autorów, pamiętania o dyżurach i terminach. Natychaj mnie zeszyciku. Jak mantrę powtarzam: "udasięudasięudasięudasię". O kciuki poproszę. Żeby mi zapał nie opadł. I żeby promotor mnie nie wyśmiał.

I widać kawałek patriotycznego manikiuru, ha!

22 maja 2012

15 rzeczy poleciało

Jak to miło, gdy projekt zaczyna nabierać rumieńców. Listonosze mają ostatnio co robić, bo 15 rzeczy przechodzi z rąk do rąk. Duża część dziewczyn otrzymała już przesyłki i mam nadzieję, że wkrótce stworzą jakieś fantastyczne dzieła.
Mnie w losowaniu przypadła wysyłka do Zuzanki, co czaruje. Mogę wreszcie zdradzić, co posłałam w świat. Razem z adresownikiem zrobiłam jeszcze jednego malucha i właśnie on poleciał do czarującej koleżanki.


No ale oczywiście główną zawartość koperty stanowiło 15 rzeczy. Na zdjęciu jest ich z jakiegoś powodu 14, bo zapomniałam dołożyć spinacza.


Mam nadzieję, że z tego zbiorowiska uda się Zuzance coś fajnego wymodzić.

A w ogóle odczuwam ogromny niedosyt taśm dekoracyjnych. Dlatego z wielką nadzieją przystępuje do losowania ich kompletu w Lawendowym Domu.

18 maja 2012

Piszę, piszesz, piszą

Mniahahahaha, napisałam ostatni w tym tygodniu tekst. Zaczynam weekend. Myślę, że to powinien być weekend bez klawiatury. Ale pewnie się nie uda, bo przyjemności też często wymagają kompa (np. komentowanie Waszych poczynań).
Oczywiście można było się domyślać, co zrobiłam po napisaniu ostatniego dziś zdania. Nie, to nie było zmywanie naczyń, ani składanie fury ciuchów z krzesła, nie było to też gotowanie obiadu. Moim pierwszym zajęciem było sprejowanie i wyklejanie. Zaczęłam od czegoś małego, żeby mi się w głowie nie przewróciło.



To absolutny maluszek. Akurat na stronie zmieści się jeden adres. Nie przypuszczałam, że w dobie internetu będę jeszcze miała notes na adresy. Ale skrapowy świat skłania, by powrócić to korespondencji tradycyjnej. W dzieciństwie wymieniałam tony listów z różnymi ludźmi za sprawą ogłoszenia w 'Popcornie' (albo może znowu wraca temat 'Bravo'?). Listonosz mnie nienawidził, bo ze skrzynki codziennie się wylewaaało. Po długiej przerwie, w mojej poczcie znów znajduję coś poza rachunkami i zakupami z Allegro. A dzięki akcji '15 rzeczy' wzbogaciłam się o sporą listę. 
Zrobiłam dziś jeszcze jeden maluchowy notes, pewnie oba zajęły mi z 15 minut, ale tego drugiego na razie nie ujawniam. Przyjdzie czas, przyjdzie czas.

13 maja 2012

Work in progress

Pożaliłam się już, jaka jestem zarobiona. Dziś też będzie o pracy, ale w skrapowym wydaniu. W majówkę zarobiona też byłam i gdy wszyscy grillowali, ja musiałam spisywać nudne rozmowy z dyktafonu. A żar z nieba nie chciał ustać w wywoływaniu mnie na dwór. W końcu uległam. I w takich momentach naprawdę lubię swoją pracę. A to było tak:



Tak jakoś znowu nie czuję drżenia na widok swojej pracy. Ech, ech. Dobrze, że Wasze skrapy mnie jakoś bardziej ruszają.

Żeby pozostać w temacie, ostatnio tych nudnych rozmów było tak dużo, że skończył mi się mój służbowy notes. Zaistniała pilna potrzeba posiadania nowego. Poprzedni był ładny, z Empiku, za 39,99. Teraz burżujstwo mi już przeszło i skończyło się na czymś znacznie tańszym. Za to zeszycik przeszedł tuning sponsored by SODAlicious. I już go lubię.



A tak już na koniec małe ogłoszenie duszpasterskie do wszystkich odważnych dam, które zdecydowały się na '15 rzeczy'. Mamy już szczęśliwą dwudziestkę, a łańcuszek wysyłkowy wygląda tak:

Natolinek - ulietta - Olina - Nulka - Asia Majstruje - Alexandra - blondeontheroad - zu_zanna - Justt - Tores - fyszka - Ewa - Antilight - Agi - worqshop - Lejdi - zuzanka czaruje - marysza - Aśko - Marta.

Wkrótce roześlę dalsze instrukcje, ale jak widać - ruszamyyy!

27 kwietnia 2012

Zaróżowiłam się

Oh deer! Ale paczuchę dostałam. Serce mi mocniej zabiło, gdy tylko zobaczyłam kopertę. Od razu było widać, że od Agi. Jakiś czas temu umówiłyśmy się na wymiankę. To była jeszcze ostrrra zima. Miały być albumy, ale uznałyśmy, że albumy możemy sobie machnąć same. Stanęło więc na niespodziankach. I w tym tygodniu wymiana triumfalnie nastąpiła. Nawet poczta się spisała i oba listy doręczyła w ciągu jednego dnia.
Ja wiedziałam tylko, że dostanę coś filcowego. Zasugerowałam fuksję i coś jeleniowatego. Twórczość Agi przerosła wszelkie wyobrażenia. Wpadły do mnie dwa miękkie jelonki...


Mój różowy zwierzyniec przyjął je z entuzjazmem...


 Moje piękne jeleniowe podkładki od razu trafiły na stół...


Jakby tego było mało, są jeszcze magnesiory i przydasie utrzymane w tej samej gamie kolorystycznej...



Po prostu serce rośnie i chciałabym wyściskać Agi. Ach, czemuś Ty tak dalekooooo???


Agi wspomniała, że przydałby się jej mały, torebkowy notes z fioletem i turkusem. Więc powstał...


Ale komuś tak skrapowo (i nie tylko) zdolnemu nie ma co dawać wyklejanek. Więc podziałałam w innych tematach. Do Agi poleciały stemple strugane ręcznie oraz mulinowe bransoletki, jak w podstawówce. Przypomniałam sobie o nich dzięki Antilight i wpadłam w szał tworzenia. Myślę, że niebawem całą rękę nimi owinę.


Nie mogę się już doczekać kolejnej wymiany, bo to niecierpliwe oczekiwanie jest tak cudowne. Dzięęęęki Agi!

14 marca 2012

Mało weny, więc mały notes

Ostatnie dni upłynęły mi na odwyku. Takim od świata wirtualnego. Yyy, bo ja wysoki sądzie, podlewałam kwiatka. I zapomniałam, że kubek jest lekko pęknięty. Yyyy i na router pociekło. A potem już był tylko dźwięk smażenia i zapach smażenia. Myślałam, że bardzo ograniczony dostęp do sieci zmotywuje mnie do wybuchu kreatywności i tworzenia jednej rzeczy za drugą. Ale jakoś nie wyszło. Może brak natychających blogów i zdjęć tam mnie skrępował? W końcu zabrałam się za plan odkładany od dawna i na kolanie machnęłam bardzo, bardzo, bardzo mały notesik. Jego przeznaczeniem jest spisanie pomysłów na żarcie - śniadania, obiady, przekąski, desery. Nie przepisów, tylko hasłowo. Ostatni brak weny fatalnie odbija się na kuchni. W kółko jemy to samo i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, co jadaliśmy przez ostatnie pięć lat. Dlatego powstanie spis uzupełniany na bieżąco, gdy akurat zobaczę w barze mlecznym znajomą zupę albo zjem u kogoś ciasto.






9 marca 2012

Może wreszcie nie LO?

Z racji liftonoszkowego tempa działań, ostatnio mnożę LO-sy na potęgę. Jakoś kompletnie zaniedbałam wszelką inną działalność. Na szczęście nadarzyła się okazja, by nieco przełamać monotonię. Moja droga majstrująca Asia miała niedawno urodziny, więc nieco podziałałam. Do Asi poleciały:

mocno recyklingowa kartka
notesik z dłupisem

i bardzo trafiony prezent - kalendarz w marcu :)
Oczywiście poczta postanowiła przyprawić mnie o zawał i niosła paczkę przez jakiś tydzień. Ale na szczęście doszła. Już myślałam, że podobnie jak świąteczną kartkę do Asi, puściłam przesyłkę na niewłaściwy adres. Ale ufff, doszło. Oby się jubilatce przydało cokolwiek z tego, czym ją zarzuciłam.

14 sierpnia 2011

Hurcik dla Zuzi

Ruszyłam z kopyta. Częściowo zmotywowała mnie na pewno przesłana przez Tores 'Wena', a częściowo post u Majstrującej Asi. Trwa akcja zbierania rękodzieła na wrześniowy kiermasz, który ma pomóc w leczeniu maleńkiej Zuzi. Pierwsza moja myśl była taka, że moje twory nie nadają się raczej na sprzedaż. Potem dopowiedziałam sobie jednak, że przy takich okazjach ludzie może mniej patrzą, czy coś im się mega podoba, czy może mniej. I że może nie muszę być wybitną artystką, żeby coś przesłać.
Wczoraj zasiadłam i przestać nie mogę. Kleję, tnę, kleję, tnę. W dużej mierze znów odchodzi recykling totalny, bo powstają kartki ze starych katalogów. Z przyjemnością wyżywam się w szczytnym celu, bo jak już kiedyś wspominałam, nie lubię robić rzeczy niepotrzebnych. Dlatego tak ciężko przychodzi mi robienie LO albo innych form mało praktycznych. A tu wszystko co wydziubię, poleci w świat, nie będzie się marnować i kurzyć. Więc na pewno na tych rzeczach się nie skończy:






Komplet karnecików do prezentów
Znany już recyklingowy notes. Mnie nie jest potrzebny, a może zarobi dla Zuzi

26 lipca 2011

Kolejna ofiara recyklingu

Zajęłam się kolejnym notesem wątpliwej urody. Nie wiem, kiedy będę je wszystkie wykorzystywać, ale przynajmniej robię coś użytkowego. Bo przyznam, że mam trochę awersję do sztuki dla sztuki. Ślinię się na widok LO robionych przez inne dziewczyny, a sama kompletnie nie umiem się za to zabrać, bo nie wiem co potem z taką pracą robić. Przez pół roku zrobiłam jedynie dwa layouty i to tylko dlatego, że wymyśliłam sobie album nt. podróży. Bardzo chciałabym zmobilizować się do takich spontanicznych prac, ale zamiast tego pacykuję kolejny notes. Bo praktyczniejszy. No trudno, co robić.


Ta czarna obwódka to taśma wypruta z kasety video. Polecam ten materiał jako kolejną taniochę. Pewnie każdy ma w domu jakąś starą kasetę.



A tak było przed renowacją:

Ostatnimi czasy, w ramach wykorzystywania zasobów, zaprzyjaźniłam się z dwoma podobnymi zeszycikami, których kartki są kolorowe. Mam plan, że gdy zostanie po jednej kartce z każdego koloru, z zeszycików powstaną jakieś żurnale. Ale nie o tym chciałam. Oto kolejny powód, dla którego warto odwiedzać lumpeksy:




Mamy tu dwa zeszyciki. Oba w okładkach z szarego papieru, oba wypełnione kolorowymi karteluchami. Ten po lewej (znacznie mniejszy) kupiłam kiedyś w ramach gadżeciarskiego zamroczenia w lanserskim sklepie Muji. Zapłaciłam pewnie pod 20 zł, czyli naprawdę niemało. Notes po prawej stronie uśmiechnął się do mnie w lumpeksie. Kosztował 3 zł i znacznie częściej korzystam właśnie z niego. Dlatego polecam, by oprócz nurzania się w kieckach i bluzeczkach, popatrzeć czasem, czy coś ciekawego nie leży przy kasie lub na półkach z duperelami do domu.

Na koniec tej długiej notki jeszcze jedna ważna sprawa. Niedawno dzięki blogowi poznałam Magdę, która jest nauczycielką. Bardzo żałuję, że sama nigdy nie trafiłam w szkole na kogoś z takim entuzjazmem do zmieniania świata na lepszy. Magda napisała do mnie: "Jakiś czas temu zakochałam się w scrapbookingu i swoją pasję chcę przelać na swoich uczniów - w ubiegłym roku szkolnym próbowałam coś z nimi tworzyć na godzinach kartowych. Gdy zobaczyłam postępy w pracy dzieci i ich radość z tworzenia, napisałam innowację dotyczącą wprowadzenia rękodzieła jako stałego elementu pracy szkoły. Wybłagałam dyrekcję o specjalną salę - pracownię". Na tym niestety skończyły się możliwości szkoły, a rodzice nie są w stanie ciągle kupować materiałów do scrapowania. Magda bawi się w rękodzieło z dziewczynkami w wieku 9-12 lat. Myślę, że to świetnie, gdy dzieciaki mają nowe pasje, czymś się fascynują. Dzięki temu mają mniejsze zapędy do robienia głupot. Entuzjastycznie nastawiona nauczycielka zaczęła rozsyłać do scrapowych sklepów prośbę o jakieś uszkodzone materiały dla dzieciaków. Zdziwiłam się, że spotkały ją dość chłodne reakcje. Teraz kombinuje, jak pozyskać środki z różnych fundacji. Czy ktoś z Was miał taką fajną panią w szkole?
No i tu zrodził się mój pomysł. Pewnie każda z Was ma w swoich zbiorach coś niepotrzebnego. Czasem jakieś materiały się nam nudzą, czasem kupimy i nie wiemy, jak wykorzystać itp. Może uda nam się zebrać garść przydasiów dla podopiecznych Magdy? Kto chętny, niech odezwie się do mnie. Uważam, że ludzi z pasją trzeba wspierać, szczególnie, gdy nie kosztuje to wiele.
A tu kilka prac dzieciaków (zdjęcia Magdy):


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...