Jacie, pogoda dawno nie była tak przyjazna. Według wszelkich prognoz, dziś miało być paskudnie. Tymczasem podczas kilkugodzinnego spaceru spiekłam się na czerwono. Pasowałam do wszechobecnego biało-czerwonego klimatu. Dziś zdecydowanie nie pastele i nie neonowe kolory królowały na warszawskich ulicach. Ale co będę gadać.
Aż mnie wzięło dziś na skrapowanie. Ale po kilku godzinach w ostrym słońcu w domu usnęłam jak zabita. Chyba jakiś mały udar, mądrze, bardzo mądrze. Może teraz się wezmę za zabawę.
A w międzyczasie pokażę ostatnie dokonanie. Mało porywające, ale kluczowe dla mojego dobrego samopoczucia. Zostałam ostatnio obdarowana przyprawami w młynkach. Te jak wiadomo wystawiane są często na widok publiczny. A że nie mogłam znieść prezentowania przypraw w naćkanym opakowaniu fabrycznym, nieco je uspokoiłam.
Nie jest to może włoski design, ale nie jest też polskim designem supermarketowym. Ufff.