To już tydzień temu było? A mam wrażenie, jakbym jeszcze tam była. No nic, to będzie późna relacja, ale za to pełna kompromitujących fot, więc na pewno warto było czekać.
Dla mnie VI Zlot Scrapbookingowy w Warszawie rozpoczął się w piątek, a zakończył w poniedziałek. Okazji do różnego rodzaju żenujących zdjęć było więc naprawdę sporo.
Najpierw prosto z pracy śmignęłam po dworcowy odbiór teamu SODAlicious.
No i się zaczęło. Trzeba było oczywiście odwiedzić kulturalne miejsca...
Nula po jakichś dwóch godzinach chciała wracać do domu.
Ale potem dołączyli Ula z Grzesiem i można było ukoić nerwy, przygotowując się na zlot...
... i pijąc oranżadę.
A potem przyszła sobota, bieganie w popłochu, zbiorowe zabiegi upiększające i tachanie tobołów, by przybyć na zlot. Jak fajnie było móc iść na niego pieszo, ech.
Najpierw było rozstawianie SODY.
I pierwsze dzióbki...
A potem przerzuciłyśmy moce przerobowe na stoisko scrapki.pl, bo to w końcu nasz ulubiony DT.
Nawet Pan Prezes się załapał.
Zlot się jeszcze nie zaczął, a Martusia już planowała ucieczkę. Na szczęście przekonałyśmy ją do pozostania dzięki...
... dzióbkom!
Potem nastąpił czas handlowania. Na chwilę zmieniłyśmy z Ulą tożsamość.
A potem zostałyśmy elfami-pomocnikami w Scrapkach.
Zawsze musi się też znaleźć chwila na dzióbki z tymi znanymi dłużej...
... i krócej.
A tak to wszystko wyglądało w ujęciu ogólnym.
W połowie zlotu trza było myknąć na nasze recyklingowe warsztaty.
Miałyśmy naprawdę superfajną i superzdolną grupę. Szersza warsztatowa relacja na Przyklej To!
Zlot się zakończył, co nie oznacza, że wszyscy rozeszli się do domów. Impreza dopiero się rozkręcała.
A potem żarcie i oranżada, których o dziwo nie mam na zdjęciach. Może byłam zbyt głodna i zbyt spragniona. Antilight i Marysza wkrótce od nas uciekły. Tłumaczyły to rychłym przyjazdem pociągu, ale może po prostu miały dosyć dzióbków?
Wycieczka choć mniejsza, nadal próbowała sobie radzić.
A taki był bilans tego weekendu.
Na szczęście została nam jeszcze całą niedziela na robienie siary.
A pogoda była tak miła, że zalała trasę wylotową do Białegostoku i goście, nawet jeśli nie chcieli, zmuszeni byli do przeżycia ze mną jeszcze do poniedziałku. Dzięki, burzo!
No i to by było na tyle.
Jeszcze tylko, w ramach podsumowania, kwintesencja ubiegłego weekendu.
Dla mnie VI Zlot Scrapbookingowy w Warszawie rozpoczął się w piątek, a zakończył w poniedziałek. Okazji do różnego rodzaju żenujących zdjęć było więc naprawdę sporo.
Najpierw prosto z pracy śmignęłam po dworcowy odbiór teamu SODAlicious.
No i się zaczęło. Trzeba było oczywiście odwiedzić kulturalne miejsca...
Nula po jakichś dwóch godzinach chciała wracać do domu.
Ale potem dołączyli Ula z Grzesiem i można było ukoić nerwy, przygotowując się na zlot...
... i pijąc oranżadę.
Najpierw było rozstawianie SODY.
I pierwsze dzióbki...
A potem przerzuciłyśmy moce przerobowe na stoisko scrapki.pl, bo to w końcu nasz ulubiony DT.
Nawet Pan Prezes się załapał.
Zlot się jeszcze nie zaczął, a Martusia już planowała ucieczkę. Na szczęście przekonałyśmy ją do pozostania dzięki...
... dzióbkom!
Potem nastąpił czas handlowania. Na chwilę zmieniłyśmy z Ulą tożsamość.
![]() |
fot. Immacola |
![]() |
fot. Immacola |
Zawsze musi się też znaleźć chwila na dzióbki z tymi znanymi dłużej...
... i krócej.
A tak to wszystko wyglądało w ujęciu ogólnym.
W połowie zlotu trza było myknąć na nasze recyklingowe warsztaty.
fot. Ulietta |
fot. Ulietta |
fot. Ulietta |
Miałyśmy naprawdę superfajną i superzdolną grupę. Szersza warsztatowa relacja na Przyklej To!
fot. Ulietta |
A potem żarcie i oranżada, których o dziwo nie mam na zdjęciach. Może byłam zbyt głodna i zbyt spragniona. Antilight i Marysza wkrótce od nas uciekły. Tłumaczyły to rychłym przyjazdem pociągu, ale może po prostu miały dosyć dzióbków?
Wycieczka choć mniejsza, nadal próbowała sobie radzić.
A taki był bilans tego weekendu.
Na szczęście została nam jeszcze całą niedziela na robienie siary.
A pogoda była tak miła, że zalała trasę wylotową do Białegostoku i goście, nawet jeśli nie chcieli, zmuszeni byli do przeżycia ze mną jeszcze do poniedziałku. Dzięki, burzo!
No i to by było na tyle.
Jeszcze tylko, w ramach podsumowania, kwintesencja ubiegłego weekendu.
fot. Ulietta, a właściwie Grześ |