Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakładka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakładka. Pokaż wszystkie posty

15 marca 2013

Piaskownicowe Candy i mój skromny wkład

Dziś mój dzień w urodzinowym candy Art Piaskownicy. Mam nadzieję, że zaglądacie tam codziennie i zgłaszacie się po nagrody przygotowane ręcyma przez nasze DT!
Ja wydzióbałam dwie zakładki BOOK, które bardzo lubię, choć przy robieniu zawsze się naklnę




Widać, że nie są niestety jak z maszynki, ale uznajmy, że to urok rękodzieła. Dla osłody dodaję woreczek z cudeńkami. Tymi co na zdjęciu i jeszcze kilkoma niespodziankami. 


Mam nadzieję, że nie pozostawicie mnie bez zgłoszeń i weźmiecie udział w piątkowym candy, cooo?
A kolejne fajne nagrody pojawią się też w weekend, więc koniecznie zaglądajcie codziennie!

27 grudnia 2012

Pink deer collection

O rany, rany, jak miło wrócić do domu. Wczoraj umościłam się na ulubionej kanapie i wpatrywałam się tępo w choinkę, której udało się przetrwać w stanie wciąż przypominającym drzewo. Juhu!
A dziś pomyślałam sobie, że skoro chyba wszystkie już dotarły to mogę pokazać. Oto tegoroczna kolekcja kartek, które poleciały tu i ówdzie. Zamiast Rudolfa, mój różowy jeleń.







Mam nadzieję, że wszystkie jelenie trafiły do adresatek. 
Wspominałam też przy okazji przechwalania się prezentami, że w art-piaskownicowym gronie zrobiłyśmy sobie świąteczną wymianę. Cuda, które dostałam od Ibisiastej, już pokazywałam. Ja z kolei wylosowałam Maryszę i uznałam, że to świetna okazja by w końcu zrobić dla niej obiecaną dawno zakładkę. Nie udało mi się powtórzyć dokładnie takiej samej, jaką dostała Anti na zlocie w Warszawie, ale w wersji z kolorowego papieru też całkiem mi się podoba.


2 lipca 2012

Tymczasem w Warszawie [uwaga, nadmiar zdjęć]

Co to była za sobota. Wyczekiwałam jej jak na szpilkach. Tyle osób się zapowiedziało. Tyle sklepów. Tyle rzeczy nakupiłam z odbiorem na zlocie. No i nastała sobota. Nie udało mi się wcześniej opalić, schudnąć, ułożyć fryzury jak z Hollywood. Musiałam iść w całej okazałości. Nigdy nie spędziłam w saunie tylu godzin, ale to na pewno dobre dla zdrowia. Dla urody gorsze, jak włosy od razu klapną, twarz spływa, pot zalewa ubranie. Ale co tam. Na zdjęciach widać tylko część zniszczeń.
W zeszłym roku poszłam jako totalny świeżak. Bardziej na zakupy niż towarzysko. Bo nie znałam nikogo zupełnie. Dopiero potem poznałam blogi osób, którym wtedy zrobiłam zdjęcia. Teraz miałam już wielką nadzieję, że nawet jeśli ja będę się wstydziła do kogokolwiek podejść, to ktoś może pozna mnie. No i zdarzyły się takie baby, które skojarzyły ciocię Lejdi. Ja sama na szczęście też przewalczyłam swą naturę i podlazłam do mnóstwa dziewczyn. Jest na to fotograficzny materiał dowodowy. Może więc kilka obrazków i narracja.

Pozowanki z Natolinkiem

I podmiana na Magdę M.

Z Uliettą i Nulą w pełnym słońcu

Jaszka obraca kasą

A z Maryszą robimy dzióbek

Marysza chwilę wcześniej poinformowała mnie i Antilight, że ponoć Antilight ma przyjechać (pozdro, Marysz) :D

Anna Maria też obraca kasą


Jaszka rozrabia

Były też Spice Girls

I sposób na podwędzenie kilku taśm

Olennka ma komunikat

A Nulka się styrała


Była też przekochana Jyoti, która mnie dorwała do fotki

Było macanie żurnali na żywo









I mizianie z Ulą



Zachwyty...

c hichranie...

i Jaszka wyskakująca jak Filip z konopii

Z Immacolą też były dzióbki

One zawsze powinny występować w duecie

Ulala, jakie pikne prace

A te jakie zacne
Było też macanie nowych papierów

I zazdrosne spojrzenia tych, co papiery SODAlicious dopiero dostaną

Nie obyło się bez lansu z organizatorką

Marysza z tego lansu poczuła się jak gwiazda

Było też publiczne przebieranie na Dworcu Centralnym

A nawet testowanie, czy podłogi faktycznie zostały wyczyszczone przed Euro
Czyli cudny to był zlot, nie?

Zdjęć jest jeszcze dużo więcej, więc kto chce oglądać, niech klika. Można wypożyczać oczywiście.
Komu podobała się moja broszka, niech stuka do Asi raz dwa. Ona takie rzeczy w trzy minuty trzaska!

Teraz czekam, aż me zbyt duże lico pojawi się w setkach albumów, skrapów i innych akcesoriów.

I jeszcze, żeby nie było tylko jak w piśmie z modelkami, coś wykonanego ręcyma. Zrobiłam zakładkę do książki na literkowe wyzwanie konkursowe sklepu Lemonade. Niczego nie wygrałam, ale za to Anti zasugerowała, że może tego wymęczonego, śmierdzącego lakierem twora przygarnąć. To pewnie z litości, ale i tak bardzo mi miło.

statystują paznokcie Antilight i Maryszy

Mam nadzieję, że to nie jest jakaś obciachowa książka porno. Jakby co, to własność Maryszy

I zakładka z nową właścielką


No! To już chyba wszystko o zlocie. Może jeszcze pokażę Wam później foty ukradzione innym zlotowiczkom. Całuję wszystkie spotkane baby, a także te niespotkane - mam nadzieję, że nadrobimy.

10 maja 2012

A teraz nastąpi fala niepowstrzymanego samozachwytu...

Nie mam niestety nic nowego do pokazania. W życiu wolnych strzelców są bardzo fajne momenty, gdy na wszystko ma się czas, ale są też takie, gdy pracuje się od rana do nocy. Ja wpadłam jakiś czas temu w ten drugi. I choć przyszła paczka z SODAlicious, ja nawet nie miałam jeszcze czasu dobrze wszystkiego pomacać. Mam nadzieję, że późnym wieczorem uda mi się na chwilę oderwać i pobawić się papierkami.
Ale żeby pajęczyną nie zarosło, chciałam się pochwalić wygranym wyzwaniem na pomorskim blogu. Spodobała się metkowa zakładeczka, pękam z dumy i mam coraz większe ego. Swoją drogą zakładeczka ostatnio w ciągłym użyciu.


I dla przypomnienia, szczęśliwa zwyciężczyni:

Chciałabym też przypomnieć o '15 rzeczach'. Na liście mam już 11/12 cudownych osób (prośba do Apheoliatary - jeśli się zgłaszasz, daj znać mailowo). Będzie z tego prawdziwy dream team. Dziękuję Wam, babuliny! Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze kilka chętnych osób. Chciałabym rozwiać wątpliwości wielu z Was. Projekt wcale nie zabierze dużo czasu. Raz zbieracie 15 rzeczy i wysyłacie, a potem dostajecie swoje zabawki i robicie z nich jedną pracę. Ot jedną dodatkową. Więc naprawdę nie jest to żadne wielkie zobowiązanie. Także ślijcie maile zgłoszeniowe, raz, raz.


26 kwietnia 2012

Poczytaj mi, Lejdi

Jako polonistka i osoba posługująca się słowem w celach zarobkowych, powinnam kojarzyć się z książką przylepioną do ręki. Ale w ramach walki ze stereotypami, z lekturą można zobaczyć mnie rzadko. No wstyd, co poradzić. Może to po prostu literkowy przesyt. Tym samym tłumaczę czekającą od lat pracę magisterską. Ostatnio jednak wzięło mnie. Od urodzin Lubego na szafce Malm stały dwie części trylogii "Millennium". Stały i stały. Właściciel nimi wzgardził, to ciocia Lejdi okazała litość. To było w sobotę. Dziś skończę drugą część i wiem, że umrę z niecierpliwości w oczekiwaniu na przesyłkę z kolejną. Moje oczy już nie wiedzą, jak mnie przekonać, żebym na chwilę im odpuściła. Wczoraj pulsowały, obraz wirował, piekły. Ale nie znam litości. Z tej okazji, po raz pierwszy od dawna, potrzebna mi była zakładka.
I tu niczym Stieg Larsson, zmienię wątek. Tydzień temu wybrałam się z moją Kasią na szoping. Wielkich łupów nie było, bo w sklepach bryndza, ale przypolowałam letnie dżinsy za 29,99. Nie wiem jak to się stało, ale urodę ich metki zauważyłam dopiero w domu.
Tu znów podążę za Larssonem i przeskoczę. Kiedy na blogu Pomorskie craftuje pojawiło się wyzwanie z recyklingiem metek, pomyślałam, że dziewczyny chciały zrobić mi prezent. Ile tu już kiedyś było o metkach. Wiedziałam, że zrobię, ale nie wiedziałam co.
I tu następuje rozwiązanie intrygi, punkt styczny wszystkich wątków i wielkie bum.


Nie napracowałam się wiele, bo metka sama w sobie była wystarczająco zajebista, by być moją zakładką. Zresztą przez 1,8 książki nią była. Tak wygląda jej druga strona, której nie ruszałam.





I kilka zbliżeń w akcji i w spoczynku:




Zgłaszam na wyzwanie niniejszym, ale planuję jeszcze jedno metkowe szaleństwo. Może zdążę.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...