Coś tam się nigdy chwaliłam, że miałam zajebisty koniec roku, ale w sumie nadal oficjalnie nie ujawniłam szczegółów. No to sru. Otóż na pełnym spontanie odwiedziliśmy Białystok i pozwoliliśmy łaskawie Uli i Grzesiowi odpracować to ciągłe nękanie nas w Warszawie. Oczywiście uznaliśmy, że jak państwo się bawi, to na całego, więc obżarliśmy im lodówkę, opróżniliśmy barek, nasyfiliśmy na podłodze, a nawet ubrudziliśmy ręczniki. Tak się bawi, tak się bawi.
A że miasto obfituje w gwiazdy scrapbookingu, to znienacka napatoczyła się też Jaszka. Z tego zestawienia osób nie mogło wyjść nic mądrego, co obrazuje szereg zdjęć. Ula wkładała głowę do karmnika, ja przytulałam buty Jaszki, a ta gryzła moje włosy. Było też sporo kalorii, chamstwa i moje paznokcie w ukraińskim stylu. A teraz pierwszy scrapowy efekt tego wydarzenia.
Podoba się Wam moja nowa maska w sześciokąty? Wiecie, że kosztowała 3,9 zł? Jeśli chcecie się dowiedzieć, jakiego dziwnego przedmiotu użyłam, by uzyskać ten efekt, koniecznie zajrzyjcie na Przyklej to!
A że miasto obfituje w gwiazdy scrapbookingu, to znienacka napatoczyła się też Jaszka. Z tego zestawienia osób nie mogło wyjść nic mądrego, co obrazuje szereg zdjęć. Ula wkładała głowę do karmnika, ja przytulałam buty Jaszki, a ta gryzła moje włosy. Było też sporo kalorii, chamstwa i moje paznokcie w ukraińskim stylu. A teraz pierwszy scrapowy efekt tego wydarzenia.
Podoba się Wam moja nowa maska w sześciokąty? Wiecie, że kosztowała 3,9 zł? Jeśli chcecie się dowiedzieć, jakiego dziwnego przedmiotu użyłam, by uzyskać ten efekt, koniecznie zajrzyjcie na Przyklej to!