Pokazywanie postów oznaczonych etykietą art żurnal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą art żurnal. Pokaż wszystkie posty

29 maja 2013

Take a Rizk

 Żurnalowy latający cyrk powraca. Tym razem inspirację wybrał dla nas Noomik i myślę, że autor wszystkim nam przypadł do gustu.


 Żurnalowałyśmy w stylu Kareema Rizka i czułam się trochę, jakbym robiła jakiś scraplift. Ten pan tworzy bowiem kolaże tak bardzo zbliżone do żurnalowych wpisów (oczywiście tych zdolniejszych niż ja scraperek), że aż poczułam się jak w domu.
Zajrzyjcie koniecznie na jego stronę i powpatrujcie się w te tła i mieszanki kolorów. No miód.
Mnie do stworzenia wpisu ogromnie zainspirowało zdjęcie z jakiejś darmowej hipsterskiej gazety. Kiedyś zupełnie nie przemawiał do mnie David Bowie, ale chyba z czasem, jak się człowiek starzeje, zaczyna inaczej patrzeć na świat. Teraz tacy ludzie zaczęli mnie fascynować, a to zdjęcie naprawdę magnetyzuje. Może magnetyzowałoby jeszcze bardziej, gdybym nie zakleiła mu oczu różową taśmą, ale tu się kolażuje i reklamacji nie uwzględnia się.




Bardzo się nie napracowałam, ale lubię ten efekt.
Jestem niezmiernie ciekawa, co wykombinowały: Ulietta, Antilight i Noomiy.

15 maja 2013

W świecie dzieciństwa

Piękne ilustracje książek i naprawdę chwytające za serce animacje to moje wspomnienie z dzieciństwa. Cieszę się, że byłam małym smarkiem w takich czasach, gdy na to jeszcze zwracano uwagę. Kiedy patrzę teraz na filmy animowane, robi mi się słabo.


W ramach Art Journala Inspirowanego Sztuką inspiracją (podaną przez Antilight) była dla nas w tym tygodniu Mary Blair, amerykańska artystka znana z robienia ilustracji i animacji dla Walta Disneya. To ona rysowała tak zwane "concept arty" dla takich bajek jak Piotruś Pan, Kopciuszek czy Alicja w Krainie czarów. Zaprojektowała także postacie znane z disneyowskiego parku tematycznego "It's a small world". Ilustrowała także książki, a kilka z nich nadal jest w druku. Została ochrzczona Legendą Disneya.

Ja jej rysunków nie kojarzyłam, ale takich ilustracji nie bałabym się pokazać dziecku. Są słodkie, urocze, pełne ciepła. Szczególnie wzrusza mnie Alicja z tłustymi nóżkami. Bo dzieci mogą mieć tłuste nóżki i co komu do tego.





Ja niestety nie sprawdzam się w wyzwaniach, w których potrzebna jest umiejętność rysowania. Dlatego z twórczości pani Blair wybrałam coś prostszego. A konkretnie jej bajkową architekturę.


A to już moja koślawa wersja. Niestety, nawet domek z klocków to dla mnie chyba zbyt duże wyzwanie.



 
A do bajkowego świata możecie też przenieść się z: Uliettą, Antilight i Noomiy.

29 kwietnia 2013

Gorzko w żurnalu

 Znów moja kolej na rzucanie inspiracji w Art Journalu Inspirowanym Sztuką. Poszłam więc już totalnie w swojego ulubieńca.


Tym razem bierzemy na warsztat Wilhelma Sasnala, którego kocham, dokąd pierwszy raz zobaczyłam jego rysunki w "Przekroju". Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to jeden z najdroższych i najbardziej cenionych na świecie polskich artystów i naiwnie szukałam w necie, czy można za stówkę kupić jakieś jego dzieło. Niestety, nie dało się.

Oto o Sasnalu słów kilka:
W latach 1996–2001 współtworzył grupę Ładnie. Malarstwo Sasnala stanowi głos pokolenia lat 70., dorastającego w okresie transformacji systemu politycznego. Bywa społecznie zaangażowane, krytykuje przejawy kultury masowej za pomocą pastiszu jej sposobów obrazowania. Jednym z głównych motywów twórczości jest życie codzienne, przenikanie się sfer prywatnej i publicznej. Tworzy portrety oraz pejzaże (Mościce I i II, 2005, Kraków-Warszawa, 2006), które cechuje dążenie do uchwycenia esencji poprzez syntezę, skrót, wyabstrahowanie form. Często odnosi się do historycznych postaci i wydarzeń (Wyszyński, 2005). Wpływ na formalną warstwę malarstwa Sasnala wywarły takie kierunki, jak fotorealizm, pop-art, abstrakcja, minimalizm, malarstwo gestu, surrealizm czy kubizm. Prócz malarstwa, tworzy filmy używając kamery 8 mm: teledyski, symulacje wypadków i pożary, ostatni lot Concorde'a czy sceny z życia ulicy (Paryża czy Brazylii). Pobyt rezydencjalny w Chinati Foundation w Marfie (Teksas, USA) w 2005 zaowocował realizacją filmów m.in. o cmentarzysku samolotów.

Ja widzę w tych obrazach kilka stałych punktów: fotorealistyczne postaci, często bez twarzy albo bardzo poglądowy rysunek z tekstem przypominającym nagłówek z gazety lub gazetowy podpis pod zdjęciem.
Zresztą zobaczcie kilka prac:







Ja po długich namysłach zdecydowałam się na żurnalowy wpis w klimacie tych ostatnich prac. Zdecydowanie łatwiej odtworzyć go osobie, która ma dwie lewe ręce.




Zdecydowanie bardziej zaszalała reszta dziewczyn z naszego grona, więc koniecznie zobaczcie, co wymodziły Ulietta, Antilight i Noomiy.

15 kwietnia 2013

Makowa panienka

Główną ideą naszych art żurnali inspirowanych sztuką było poszerzenie wiedzy o różnych artystach. I proszę, ciągle dowiaduję się czegoś nowego. Na przykład jak nazywa się mój ukochany wzór i kto go stworzył.




Dzisiejszy temat zapodała Ulietta. Na warsztat bierzemy maki "Unikko". Oto, co pisze o nich Ula: To skandynawski wzór, który zawojował świat. Jest to częsty motyw wykorzystywany w modzie i dekoracji wnętrz. Kultowy wzór z charakterystycznym  uproszczonym motywem kwiatów "Unikko" to sztandarowy produkt fińskiej marki Marimekko. Kiedy w 1964 r. Maija Isola projektowała "Unikko", zrobiła to trochę na złość, bo w Marimekko zastrzegli, że interesują ich pomysły nowoczesne,  żadnych kwiatków. Ale akurat te kwiatki są bardzo nowoczesne do dziś. Wzór "Unikko" pojawia się na wszystkim: na pościeli, porcelanie, meblach, lampach, kosmetykach, skarpetkach, serwetkach, parasolkach.


I jeszcze kilka zdań o autorce tego wzoru:
Maija Isola (1927-2001) projektantka nadruków tkaninowych. Finka. Studiowała malarstwo w Helsinkach. Była śmiała i wszechstronną artystką. Interpretowała wydarzenia swojego czasu ze swojej własnej unikalnej perspektywy i przepowiadała przyszłe trendy. Jej prace to ponad 500 nadruków - doskonały wybór wzorów reprezentujący różne tematy i techniki. Czerpała inspiracje z tradycyjnej sztuki ludowej, współczesnej sztuki wizualnej, natury oraz licznych podróży po świecie. Typowe dla jej nadruków są czyste linie oraz jasne i wesołe kolory.

 Przyznam, że to był mój najszybszy wpis do żurnala w historii dziejów. I cieszy mnie on niezmiernie:




Bardzo jestem ciekawa, co wymyśliły pozostałe dziewczyny. Zaglądajcie: Ulietta, Antilight i Noomiy.

18 marca 2013

Jak żurnalować i nie zbaranieć?

Dziś moje kolejne zderzenie ze sztuką. W dodatku taką, która urzekła mnie od pierwszego wejrzenia. 


 Noomiy pokazała nam świat Mirandy Skoczek. Natychmiast zostałam jej fanką, bo te kolory, te wzory. Pani powinna zastanowić się nad tworzeniem papierów do scrapbookingu, bo normalnie połowa z nich to idealne tła! Zobaczcie same, tylko przykleić zdjęcie i byłby cudny scrap.

Mnie w twórczości pani Skoczek najbardziej spodobały się kompozycje ze zwierzątkami. 



Postanowiłam w żurnalowym wpisie pójść właśnie w tym kierunku. Oczywiście próba wcielenia się w artystę zawsze pójdzie średnio, ale z tym już się pogodziłam.



Takie to szaleństwo.  
Obczajcie, co zaproponowały: Ulietta, Noomiy i Antilight. Na pewno będzie piknie!

4 marca 2013

Falująco

Trochę nam zeszło z kolejną odsłoną art journala ze sztuką w tle, bo laski rozjechały się po świecie, ale już nadrabiamy. Tym razem inspirował nas Katsushika Hokusai, japoński artysta, którego wybrała dla nas Antilight. Pan znany jest najbardziej ze swojego zamiłowania do fal i to właśnie one miały stać się podstawą naszych szalonych działań.


Przyznam się, że choć czasu było naprawdę sporo, ja wzięłam się za żurnalowanie w ostatniej chwili i to jeszcze w stresie i pośpiechu. Postanowiliśmy sobie z Lubym wypaść w niedzielę nad morze i teraz najpewniej właśnie podziwiamy sobie fale Bałtyku. Musiałam zdążyć przed wyjazdem, dlatego ani z falami Bałtyku, ani falami pana Hokusai nie ma to zbyt wiele wspólnego.


Dopiero teraz widzę, że treść tego wpisu cudownie odnosi się do mojej żurnalowej sytuacji. Tym razem fala mnie zakryła i przycisnęła do dna. Ale mam nadzieję, że następnym razem się poprawię. Ahoj!

31 października 2012

Pierwszy międzynarodowy zlot skrapowy na Woli

Działo się. Ojezu, jak się działo. Nie przypuszczałam, że właściwie nie ruszając się z domu można ogarnąć w ciągu dwóch dni spotkania z czterema, a nawet pięcioma babiszonami, które na co dzień są rozsiane po dość odległych zakątkach. No ale tak się właśnie złożyło.
Według pierwotnego planu miałam spotkać się z worqshopową Kasią, która przybyła na dłużej do Polski. Już samo to wywołało u mnie drżenie kończyn. Potem Kasia niechcący wypaplała, że Antilight przybędzie do niej w odwiedziny. Ja oczywiście strzeliłam focha, bo jak to tak, po cichu przyjeżdżać?! Ponoć to miała być niespodzianka, ale ja tam podejrzewam, że Anti chciała się przede mną ukrywać. A gdyby mało było tej radości, Ula stwierdziła, że może by z Grzesiem odwiedzili Warszawę. Myślę, że kartą przetargową była właśnie wizyta dwóch wcześniej wymienionych bab, a także to, że Czekoczyna akurat organizowała żurnalowe warsztaty. Zauważyłyście, ile linków pojawiło się na tak małej blogowej przestrzeni? No to dorzucę jeszcze jeden. Warsztaty były w pracowni u Wolfann, która kręciła się tu i ówdzie, więc i ją dało się trochę pooglądać. Niezły czad, nie? Ale niech obrazki przemówią, a ja dodam najwyżej kilka słów w ramach Bravo fotostory.

Wiecie, znajomi zy wsi przyjechali :) A mi się oczka śmieją, oj śmieją.

Czekoczyna Wspaniała naucza


A Wolfannowa dziecina narysowała nam takie wyrąbiste prezenty. W sam raz na Halloween


I jeszcze trochę gessa...




Tymczasem rzut oka na Manufabricum. Od razu widać, kto tu rządzi





O takie żem wymodziła



Ula wciąż modzi...
... iiii gotowe
 
Młode, zdolne

Szefowa nadeszła

A te drzwi to bym tak sobie wyjęła i wzięła do domu. Powinny być w cenie warsztatów. Albo warsztaty z robienia drzwi.

Tymczasem w drodze powrotnej...

Ula błyszczy

I błyszczymy se razem

Goście zabrali nas do Muzeum Powstania, w którym nigdy nie byliśmy, choć mieszkamy tuż tuż

Muzeum jest multimedialne

O dziwo tym ludziom też dali okulary

Potem było żarcie. Mnóstwo żarcia.

A Grześ wkręcił się w temat gessa

Zabraliśmy gości na wycieczkę kolejką miejską, a oni z grzeczności nie mogli nam odmówić. Tu sesja na dworcu

A już w poniedziałek zrobiło się nas więcej!
I jeeeeszcze więcej!

Pozyskałyśmy sławną Claudię z artykułem o scrapbookingu

Dziewczyny zostały nieco przymuszone do zabaw twórczych. Wciąż zastanawiam się jak uratować wykonanego wtedy kaszalota

I znów ta sama knajpa, bo znam tylko jedną
No i co, fajosko, nie? Dodam tylko, że z Ulą bardzo dobrze obalało się nam kolejne butelki wina i skrapowało do 3 w nocy. Mamy też plan wciągnięcia naszych chłopów do jakiegoś design teamu. Przygotowaliśmy już nawet ksywki dla nich. Ileż w ogóle pomysłów zrodziło się w ten weekend. Niestety nie mogę żadnego przytoczyć. Zaraz by ktoś nam ukradł. 
I te wyjebiste warsztaty, na których można nauczyć się być Czekoczyną. Tak naprawdę to przecież ona zrobiła za nas te prace, a my się teraz lansimy.
A do tego jeszcze wspaniały poniedziałek, łażenie z dziewczynami po mieście, śmichy przy wspólnym stole i pogaduchy aż do przyjazdu ostatniego autobusu.
No oby więcej takich weekendów. I przedłużonych weekendów. Kto następny wpadnie?

Aha, deszczowy skrap to właśnie w towarzystwie Uli klejony. Nikt nie zgadł, choć byłyście bardzo sprytne, wy detektywistyczne babole.

I wiecie co? Już w sobotę kolejne uściski, skrapy i pogawędki. Tym razem ja wyruszam na tournee i będę podbijać Wrocław. Z kim będę miała fotę (obowiązkowo z dzióbkiem)?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...