Wczoraj moja warszawska babcia organizowała imieniny. To ta trudna babcia, która zawsze uraczy kąśliwą uwagą, pretensją i nutką niezadowolenia. Kiedyś, gdy miałam pewnie ze 25 lat wyjechała z pretensją, że nie robię jej już laurek ani figurek z masy solnej. Najwyraźniej wciąż uważa, że jestem w przedszkolu.
Teraz, po kilku latach, uznałam, że w sumie robię 'laurki' na różne okazje, to i dla babci mogę machnąć. Ta światła myśl natchnęła mnie na 10 minut przed wyjściem z domu. Czasu niewiele, więc zrobiłam kartkę na kolanie. Obawiałam się, że będzie w ocenie solenizantki taka i owaka, ale babcia raz jeden się zachwyciła i nie skrytykowała prezentu. Może nawet nie odda go żadnej koleżance?
Robienie czegoś dla mojej babci to trochę jak branie udziału w wyzwaniach. W tym przypadku wytyczne są takie, że muszą być serduszka i określenie 'kochana'. Tylko wtedy się liczy. Bałaganiłam mniej niż zwykle. Przynajmniej bardzo się starałam. Z pewnością dopomógł brak czasu. Teraz chyba pora na figurkę z masy solnej, ha!
A dziś miałam pod opieką trzyletniego gościa. Dzięki całej skrapowej komodzie ciocia miała fajne akcesoria do rysowania i wyklejania. Do tego jeszcze plac zabaw. Bilans przedpołudnia: Gabrysia i ciocia wciąż żyją. To już duży sukces przy moim talencie opiekuńczym.
Teraz, po kilku latach, uznałam, że w sumie robię 'laurki' na różne okazje, to i dla babci mogę machnąć. Ta światła myśl natchnęła mnie na 10 minut przed wyjściem z domu. Czasu niewiele, więc zrobiłam kartkę na kolanie. Obawiałam się, że będzie w ocenie solenizantki taka i owaka, ale babcia raz jeden się zachwyciła i nie skrytykowała prezentu. Może nawet nie odda go żadnej koleżance?
Robienie czegoś dla mojej babci to trochę jak branie udziału w wyzwaniach. W tym przypadku wytyczne są takie, że muszą być serduszka i określenie 'kochana'. Tylko wtedy się liczy. Bałaganiłam mniej niż zwykle. Przynajmniej bardzo się starałam. Z pewnością dopomógł brak czasu. Teraz chyba pora na figurkę z masy solnej, ha!
A dziś miałam pod opieką trzyletniego gościa. Dzięki całej skrapowej komodzie ciocia miała fajne akcesoria do rysowania i wyklejania. Do tego jeszcze plac zabaw. Bilans przedpołudnia: Gabrysia i ciocia wciąż żyją. To już duży sukces przy moim talencie opiekuńczym.