Ponieważ minął już miesiąc od Sylwestra, oswoiłam się nieco ze zdjęciami i postanowiłam sklecić album. Śmieciowy na maksa, ale o tym więcej na Przyklej to!
Ktoś narzekał, że mało albumów u mnie? To proszę bardzo. Jeden po drugim.
Ale ja może trochę o Sylwestrze. Nie wiem co się stało, ale Luby w grudniu zaczął dopytywać, czy coś planujemy. On, który zazwyczaj ma gdzieś takie okazje. Ale planów nie było. Jakoś to tak wygląda, że dopóki my zapraszamy, to wszyscy są chętni, a jak nie zapraszamy, to nikt się nie garnie. Powstał więc plan oglądania filmów w piżamach, z butlą szampana w ręku. Aż tu nagle wylądowaliśmy w Białymstoku. Sama nie wiem, jak to się stało. Chyba po prostu zwaliliśmy się Uli i Grzesiowi na chatę. Plan samej imprezy pozostał bez zmian. Mamy wszystko gdzieś, nie szykujemy się, pijemy szampana i olewamy wszystko. Stąd na zdjęciach Luby w szortach, ja z oklapłym włosem i bladym okiem. Siedzieliśmy tak sobie przy stole, siedzieliśmy. Mało brakowało, a o północy poszlibyśmy spać. Ale nagle coś w nas wstąpiło. To coś to chyba był wesoły duch disco-polo. I koniec końców brykaliśmy do 6 do coraz bardziej żenujących rytmów. Zdjęcia trzaskałyśmy z Ulą w ilościach hurtowych, a gdy teraz je oglądam, myślę sobie, że jednak można było się nieco przed tym Sylwestrem ogarnąć. No ale jest jak jest. Do albumu wrzuciłam tylko kilka fotek, a resztę mogę oglądać tylko po kilku głębszych. Ale zabawa była niezapomniana, o!
A swoją drogą już kilka dni temu nasza rescrapowa grupa pokazywała pracę z udziałem dziurkaczowego konfetti. Ponieważ klejenie mojej chwilę zajęło, wrzucam z dużym opóźnieniem. Ale wrzucam!
Ktoś narzekał, że mało albumów u mnie? To proszę bardzo. Jeden po drugim.
Ale ja może trochę o Sylwestrze. Nie wiem co się stało, ale Luby w grudniu zaczął dopytywać, czy coś planujemy. On, który zazwyczaj ma gdzieś takie okazje. Ale planów nie było. Jakoś to tak wygląda, że dopóki my zapraszamy, to wszyscy są chętni, a jak nie zapraszamy, to nikt się nie garnie. Powstał więc plan oglądania filmów w piżamach, z butlą szampana w ręku. Aż tu nagle wylądowaliśmy w Białymstoku. Sama nie wiem, jak to się stało. Chyba po prostu zwaliliśmy się Uli i Grzesiowi na chatę. Plan samej imprezy pozostał bez zmian. Mamy wszystko gdzieś, nie szykujemy się, pijemy szampana i olewamy wszystko. Stąd na zdjęciach Luby w szortach, ja z oklapłym włosem i bladym okiem. Siedzieliśmy tak sobie przy stole, siedzieliśmy. Mało brakowało, a o północy poszlibyśmy spać. Ale nagle coś w nas wstąpiło. To coś to chyba był wesoły duch disco-polo. I koniec końców brykaliśmy do 6 do coraz bardziej żenujących rytmów. Zdjęcia trzaskałyśmy z Ulą w ilościach hurtowych, a gdy teraz je oglądam, myślę sobie, że jednak można było się nieco przed tym Sylwestrem ogarnąć. No ale jest jak jest. Do albumu wrzuciłam tylko kilka fotek, a resztę mogę oglądać tylko po kilku głębszych. Ale zabawa była niezapomniana, o!
A swoją drogą już kilka dni temu nasza rescrapowa grupa pokazywała pracę z udziałem dziurkaczowego konfetti. Ponieważ klejenie mojej chwilę zajęło, wrzucam z dużym opóźnieniem. Ale wrzucam!