Cóż, rok się prawie kończy, a ja wciąż o... wakacjach. Wczoraj przypomniało mi się, że nie dopełniłam ważnego powyjazdowego "obowiązku". Skoro już przetraciłam fortunę na Moleskiny, dobrze by było ich używać. Szkoda, że nie zabrałam się za to wcześniej, bo wspomnienia są już mniej żywe, ale obiecuję poprawę przy kolejnych wypadach.
Grecki wpis ma charakter w dużej mierze praktyczny. Żebyśmy w przyszłości pamiętali, gdzie i po co warto jechać, gdzie kupić bułki i co zjeść w najukochańszej restauracji. Nie jest więc może szczytem artyzmu, ale będzie dla nas cenny za jakiś czas. Tym samym uznaję Moleskine Travel za rozdziewiczony.
Grecki wpis ma charakter w dużej mierze praktyczny. Żebyśmy w przyszłości pamiętali, gdzie i po co warto jechać, gdzie kupić bułki i co zjeść w najukochańszej restauracji. Nie jest więc może szczytem artyzmu, ale będzie dla nas cenny za jakiś czas. Tym samym uznaję Moleskine Travel za rozdziewiczony.