Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekoczyna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekoczyna. Pokaż wszystkie posty

5 września 2012

Nieład i wczesna udręka

To bardzo dobry tytuł jest. Bo to kolejny post z cyklu "mój pierwszy raz". Także, drogie Bravo, spróbowałam. Zrobiłam żurnalową stronę. Oczywiście nie sama z siebie, bo przecież zeszytów pod kątem art żurnala mam już z 20 i zalegają miesiącami. Zostałam po prostu przymuszona. W ramach rewizyty wpadła Czeko. Trochę jestem obrażona, że tylko na chwilę, ale mój stół nadal pozostaje wzruszony tym wydarzeniem. Powiem Wam, że Czeko przyszła i zaczęła się rządzić. Mówi mi 'rób żurnal'. I jeszcze mi tnie książki, daje jakieś cytaty. No błagam! Ale cytaty bardzo trafne się okazały. Odnoszą się idealnie do mnie żurnalującej. Pod czujnym okiem miszczyni zrobiłam nie za wiele, bo nie ogarnęłam o co chodzi. Ale udało mi się nauczyć kolejnej nowości - transferu fotki z gazetki. Czuję się taka PRO. Kiedy już pani profesor na mnie nie łypała, poczułam się jak spuszczona ze smyczy i... nawaliłam różu. Teraz Czeko już wie, że lepiej mnie pilnować.
Efekt jest taki:



Wdzięczna jestem ogromnie za to przyuczenie, opierdziel i motywację do spróbowania czegoś nowego. Nie wiem, czy sama spróbuję żurnalować, ale teraz już wiem, że to w ogóle możliwe jest. I powiem Wam, że jak wyczaicie gdzieś warsztaty Czekoczyny, to idźcie jak w dym. Ja już doczekać się nie mogę.

31 sierpnia 2012

I'll take you to the candy shop

Byłyście kiedyś w takim dużym sklepie z cukierkami? W takim, gdzie chciałybyście usiąść na podłodze i spróbować po kolei WSZYSTKIEGO? No to ja przeżyłam wczoraj coś podobnego. Tyle że nie w sklepie z cukierkami. Po ponad roku umawiania się z Czekoczyną, tym razem udało nam się ustalić termin w 10 minut. Jakoś tak wyszło. Miało być jakieś spotkanie na mieście, ale ponieważ obie mało się znamy na lanserskich miejscówkach, przybyłam z wizytą do czekoczynowych włości. Kazała mi ta bezlitosna jędza przynieść prace. Ramię boli do teraz. Ale warto było pocierpieć. Bo jakimś podstępem, od słowa do słowa, zostałam zwabiona do skrapowego biurka. Litości, ja nie wyklejam przy ludziach! Ale wyboru nie było. Poczułam na sobie wzrok surowej nauczycielki i nie było dyskusji. Nagrodą była:
A. możliwość popatrzenia, jak działa miszcz,
B. prywatne warsztaty z ciapania gipsem i farbą
C. chlapnięcia tuszem na mojej pracy wykonane osobiście przez miszcza
Czad, nie?
Ale wracając do sklepu z cukierkami. Właściwie wszystko było dla mnie nowe, bo gdzie ja tam jakieś pędzle, pasty, ecoliny. Poza tym papiery, których nie znałam. No i w efekcie powstała jakaś orgia. Bo jak tu się ograniczać, gdy podoba się WSZYSTKO?





Zdjęcie i napis dodałam już w domu. Koniec końców praca uwiecznia ten fantastyczny dzień w genialnym towarzystwie. I jeszcze pamiątkowo trochę obrazków:

Sterta cudów


Też chcę porządek

Miszcz edukuje

A uczeń umazał się jak debil

W toku
Z brudnych sekretów zdradzę Wam, że Czekoczyna prace trzyma nad lodówką, jest chudsza niż na zdjęciach i umie gotować barszcz. Więcej doniesień z Pudelka przy kolejnej (mam nadzieję) okazji.
Dzięki, babo!

 A w kwestii brudnych sekretów, to we wtorek wyskoczyłam do kina z Drychą, która jest niemalże moją sąsiadką. Oglądałyśmy ambitny film o męskich pośladkach i naoliwkowanych klatach. I chciałabym naskarżyć, że gdy większość ekranu zajmował jędrny męski tyłek, Dryszka stwierdziła, że tam w tle są ładne szuflady. Skandal po prostu. Koniec donosu.

Na życzenie dociekliwych, obrazek poglądowy:

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...