29 czerwca 2012

A gdyby...

... potraktować szablon jako stempel? Taaaa, dokonałam przypadkowego odkrycia i teraz będę nadużywać. Jak to zwykle u mnie. Popryskałam sobie przez literowy szablon z SODAlicious a potem odłożyłam taki mokry farbą do dołu. I efekt mnie wzruszył. No i bawię się dalej. Mokry szablon rozkładam gdzie się da. Efekt jest taki jakiś punkowy w mojej ocenie.



Oprócz stemplowania szablonem zastosowałam tu jeszcze jeden nietypowy stempel. Jest w prawym górnym rogu. Kto zgadnie?

Literowy wzorek idealnie wpisał się też w moje nowe dokonanie. Posprzątałam w alfabetach! Ktoś kiedyś zebrał ładnie swoje w segregator, ale bardzo przepraszam, zapomniałam kto. Było to tak dawno po prostu. I ja od tego czasu nosiłam się z zamiarem bez większego skutku. W końcu, gdy po raz kolejny musiałam wojować w szufladzie z harmidrem literowym, zdobyłam się na porządki.


Moje skrapowe życie stało się lepsze. Naprawdę polecam. Doliczyłam się 40 różnych alfabetów, a na jutrzejszym zlocie mam do odbioru kolejną partię. Kocham literkiiii.

Tak apropos, kogo mam szansę jutro pomacać na żywo?

27 czerwca 2012

A to było tak...

Ależ mam podjarkę po wczorajszej udanej akcji urodzinowej. Chciałam wrzucić kilka fotek zza kulis, czyli jak wyglądały moje nieudane kartki z życzeniami i różne krzywe miny. Ale Luby niechcący wywalił mi w kosmos katalog ze zdjęciami oczekującymi na publikację. Wczorajszy wieczór spędził na próbie odzyskania straconego folderu, ale tylko część fotek udało się odzyskać. Akurat nie te z minami i życzeniami. Za to uratowały się zdjęcia towarów urodzinowych posłanych do Kasi pocztą.



Do jubilatki doszły akurat wczoraj, więc  dobrze wyczułam pocztowy szlak między Polską a Turcją. Poleciała oczywiście kartelucha, a do tego notes. Ten tajemniczy napis znaczy 'Kasia uczy się tureckiego'. To właśnie do tego krótkiego tłumaczenia potrzebna była mi pomoc Faba, jej narzeczonego. Bałam się, że gdy zapytam jakiegoś przypadkowego Turka, Kasia będzie miała na notesie napis: "Masz fajne cycki" albo "Fajna z ciebie dupa". Więc nie ryzykowałam. Dobrze wiem, jak uczynni Polacy potrafią przetłumaczyć obcokrajowcowi podstawowe zwroty. Potem biedacy witają się słowami "kurwa mać" i szerokim uśmiechem.
No ale otrzymałam wiarygodne tłumaczenie i Fab zaproponował wykręcenie jakiegoś internetowego numeru. Pomyślałam o zbiorczych życzeniach fotograficznych. Potem już powstała grupa operacyjna, która dniami i nocami na Fircyku omawiała każdy szczegół. Jestem pełna uznania, że zebrało się dziewięć osób z różnych stron Polski, które były w pełni zdeterminowane i nikt nie nawalił. Kiedy wcześniej próbowałam robić coś, gdzie musiałam polegać na innych, zazwyczaj szlag mnie trafiał i nic nie wychodziło. Bo nagle w ostatniej chwili komuś się odwidziało, ktoś zrobił tylko połowę swojego zadania, a jeszcze ktoś zapomniał. Ale widzę, że w blogowym świecie jest inaczej. I chwała Wam za to!

by Fab

26 czerwca 2012

Ćwierćwiecze worQshopa vol. 1

A kto z naaaaaaaaaami nie wypiiiiiije...
Czy wiecie, że dziś nasz drogi worQshop obchodzi urodziny? I to, uwaga, uwaga... 25. Tę wielką okazję należało jakoś uczcić. Przez kilka ostatnich dni kipiało w głowach, kipiało na tajnym flickrowym forum i wykipiało.


Kasiu, Drodzy Państwo, zapraszamy na blogową wycieczkę urodzinową worQshopa.

Zagajam jedynie i życząc stu lat w kreatywności, zapraszam dalej.


A teraz droga Kasiu, rozejrzyj się po tym blogasiu KLIK KLIK.

24 czerwca 2012

Pofalowane karteczki

Jakoś ostatnio wzięło mnie na używanie farb. Tak, ja wiem, dla większości z Was to skrapowa codzienność. A ja jakoś wiecznie miałam obawy. Dopiero dzięki liftonoszkowym wyzwaniom, przy których nie było opcji, trzeba było użyć farb, musiałam spróbować. I tak mi się spodobało, że coraz częściej mam pofalowane skrapy.
Na pewno nie odważyłabym się na takie akwarelowe szaleństwo, gdyby nie liftowanie artystycznego nieładu Mumki. Bawiłam się już wprawdzie w takie rozbryzgi, ale na białej kartce. A skrapowych papierów zawsze mi szkoda na eksperymenty. Ale mus to mus. Pomazałam białą świecówką, podmuchałam w akwarelowe zacieki i jest. Temat pracy nie mógł być inny. Ta improwizacja od razu skojarzyła mi się z wizytą Gabrysi.



Idąc mediowym tropem popryskałam także na różowo. Ciągle mam wrażenie, że przesadzam z ilością tego koloru, ale ile razy chcę się od niego odciąć, okazuje się on po prostu jedynym, który pasuje. Przy pracy gabrysiowej znów musiałam postawić sobie zadanie, że ZERO TOLERANCJI DLA RÓŻU.
Tu za to w nieograniczonych ilościach.



 Ramka powstała dzięki wylewaniu tuszu prosto z butelki. Robiłam ją w piątek po południu i jeszcze nie wyschła. I mam wątpliwości czy kiedykolwiek to zrobi.

Mam w ogóle dramat życiowy. Tyle naprodukowałam skrapów, że skończyły mi się koszulki w albumie. Czy widziałyście w polskich sklepach koszulki 30x30? Bo ja szukam bezowocnie. Jakiś czas temu kupiłam ostatnią paczkę Na Strychu i od tej pory nie ma, bida, posucha. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.

23 czerwca 2012

Foch

Znowu był długi odwyk od papierów. Znowu wyczekiwałam piątku jak kania dżdżu (chociaż dżdżu ostatnio nie brakuje akurat). Zasiadłam i zaczęłam od... focha. Tak jakoś samo wyszło. Chyba moje królewnowate zdjęcie mnie do tego zainspirowało.



Do kogo ten foch? Nie wiem. Może do promotora, który nie zatwierdził tematu magisterki, ale też nie pomógł w wymyśleniu innego? Może do zleceniodawców, którzy potrzebują tekstów na wczoraj, a płacą za pół roku? Może do piłkarzy, co zaczęli jak nigdy, a skończyli jak zwykle? Może do UEFA, która obdarowała biletami na mecze tylu kretynów, że dla normalnych ludzi nie starczyło? I pewnie jeszcze do wielu innych osób. Proszę się zwracać do mnie 'Lejdi', inaczej będę ignorować, o! To do tych państwa powyżej.

A praca jest dziwna i jest kombinatorskim liftem cudnej kompozycji Rahel Menig. Oczywiście liftonoszkowym.

Skrapowanie na podłodze ma swoje minusy. Wczoraj zrobiłam trzy prace, a plecy mnie bolą, jakbym przerzuciła tonę węgla. Ała.

19 czerwca 2012

Ciociu, narysuj mi jeża

Wspomniałam już, że wczoraj miałam do czynienia z pewną młodą damą. Bałam się, że oddam dziecko rodzicom w stanie uszkodzonym. Bo nie za bardzo umiem obsługiwać dzieci. Ale jakoś udało się nam obu wyjść z tego zadania bez szwanku. Głównie dzięki pracom plastycznym. Gabrysię ucieszyły kredki, ale sama nie za bardzo chciała rysować. Duże upodobanie znalazła jednak w wydawaniu komend. Ciociu, narysuj mi kotka/zajączka/jeża/małego jeża/myszkę/wielbłąda. Kiedy doszło do zebry, postanowiłam odwrócić jej uwagę dekoracyjnymi taśmami i gwiazdkowymi naklejkami. Powstały liczne dzieła, które teraz zagospodarować muszą rodzice. Myślę, że stanie się też dla Was jasne, czemu ciocia Lejdi nie bierze udziału w żadnych projektach w stylu "jeden rysunek dziennie".



Gabrysia pokolorowałą, żeby nie było widać tej żenady


Pozdrawiam SODAlicious i Dekoracyjną Taśmę


made by Gabrycha

18 czerwca 2012

Na kolanku

Wczoraj moja warszawska babcia organizowała imieniny. To ta trudna babcia, która zawsze uraczy kąśliwą uwagą, pretensją i nutką niezadowolenia. Kiedyś, gdy miałam pewnie ze 25 lat wyjechała z pretensją, że nie robię jej już laurek ani figurek z masy solnej. Najwyraźniej wciąż uważa, że jestem w przedszkolu.
Teraz, po kilku latach, uznałam, że w sumie robię 'laurki' na różne okazje, to i dla babci mogę machnąć. Ta światła myśl natchnęła mnie na 10 minut przed wyjściem z domu. Czasu niewiele, więc zrobiłam kartkę na kolanie. Obawiałam się, że będzie w ocenie solenizantki taka i owaka, ale babcia raz jeden się zachwyciła i nie skrytykowała prezentu. Może nawet nie odda go żadnej koleżance?


Robienie czegoś dla mojej babci to trochę jak branie udziału w wyzwaniach. W tym przypadku wytyczne są takie, że muszą być serduszka i określenie 'kochana'. Tylko wtedy się liczy. Bałaganiłam mniej niż zwykle. Przynajmniej bardzo się starałam. Z pewnością dopomógł brak czasu. Teraz chyba pora na figurkę z masy solnej, ha!
A dziś miałam pod opieką trzyletniego gościa. Dzięki całej skrapowej komodzie ciocia miała fajne akcesoria do rysowania i wyklejania. Do tego jeszcze plac zabaw. Bilans przedpołudnia: Gabrysia i ciocia wciąż żyją. To już duży sukces przy moim talencie opiekuńczym.

16 czerwca 2012

300 rzeczy

20 osób, 20 przesyłek, co najmniej 300 rzeczy krążących po Polsce i świecie. Jak na razie - 14 pięknych prac. Z pewnością reszta pojawi się niebawem, ale założeniem było podsumowanie zabawy dziś. Resztę dokonań dziewczyn sukcesywnie dorzucę.
Była masa zabawy, sporo radości, trochę obaw i mnóstwo twórczego myślenia. Nie każda przesyłka trafiała idealnie w gust obdarowanej osoby, ale przecież o to właśnie chodziło. By zrobić coś nowego, spróbować się w nowych dziedzinach. I wyszło super. Obejrzyjcie nasze prace. Mam nadzieję, że urzekną Was tak, jak mnie.

Agi z 15 rzeczy od Antilight

Antilight z 15 rzeczy od Ewy

Ewa z 15 rzeczy od fyszki

Asia Majstruje z 15 rzeczy od Nulki

Alexandra z 15 rzeczy od Asi, co Majstruje

blondeontheroad z 15 rzeczy od Alexandry

ZU_zanna z 15 rzeczy od blondeontheroad

Tores z 15 rzeczy od Justt

worQshop z 15 rzeczy od Agi

Lejdi z 15 rzeczy od worQshop

zuzanka czaruje z 15 rzeczy od Lejdi

Marysza z 15 rzeczy od Zuzanki, co czaruje

Aśko z 15 rzeczy od Maryszy

Ulietta z 15 rzeczy od Natolinka

fyszka z 15 rzeczy od Tores

Marta z 15 rzeczy od Aśko

 Olina z 15 rzeczy od Ulietty

Natolinek z 15 rzeczy od Marty

Jestem pełna pozytywnej energii po tej zabawie, bo wiem, że niektóre dziewczyny nigdy wcześniej nie robiły skrapa i zaczęły właśnie dzięki tej zabawie. Mam nadzieję, że będziemy kontynuować i ktoś zgłosi się do kolejnej edycji. Dzięki dziewczyny!

13 czerwca 2012

Motywacja, mantry, kciuki

Aj tam, co się będę opieprzać, pomysły trzeba realizować od razu.
Nie jest tajemnicą, że mój dość poważny problem ma na imię magisterka. Temat wymyśliłam na trzecim roku studiów i byłam tym mocno podjarana. Ale wtedy też dostałam pracę, o jakiej mi się nie śniło. Miałam do wyboru z zapałem studiować, żeby może kiedyś dostać pracę albo po prostu mieć tę pracę tu i teraz. Taka okazja trafia się tylko raz w życiu. Decyzja była prosta. Olałam trzeci rok. Potem zapisałam się na zaoczne. Ale czasu na pisanie magisterki nie było. A temat z dnia na dzień stawał się coraz bardziej przeterminowany. Minęło kilka lat i zostałam z napisanymi 40 stronami, z którymi nie było co zrobić i z poważnym rachunkiem za wznowienie studiów. Zmarnowałam ten rok, bo wciąż pracy było za dużo. Jak przez całe dnie się pisze, trudno jest po pracy zasiąść znów do pisania. Szczególnie, gdy nie ma o czym. I nagle mnie olśniło. Wpadłam na pomysł reanimacji tematu. Jutro idę na dyżur do mojego niezbyt pomocnego promotora i spróbuję go tym pomysłem jakoś zainteresować. Poczułam, że to jednak jest możliwe i że może do września mogłabym się ogarnąć. Odwiedziłam nawet bibliotekę, co już w ogóle jest świętem.
No i przyszła pora na motywator. Wiadomo, że mnie podkręca tylko jeden kolor.



Zeszycik służy do notowania, zbierania tytułów, autorów, pamiętania o dyżurach i terminach. Natychaj mnie zeszyciku. Jak mantrę powtarzam: "udasięudasięudasięudasię". O kciuki poproszę. Żeby mi zapał nie opadł. I żeby promotor mnie nie wyśmiał.

I widać kawałek patriotycznego manikiuru, ha!

Na rozjaśnienie

Ała, jak mnie gardło od krzyczenia boli. Ale się opłaciło. Pomogły też na pewno biało-czerwone paznokcie oraz wymalowana koszulka. Może na następny mecz jeszcze dzioba wymaluję, to wygrają?

A dziś słaba pobudka, taka paskudna ulewa. Ja, jak zawsze w takie dni, mam sporo spraw na mieście. Będę pływać.
Dla równowagi wrzucam ostatniego skrapa z dnia ILS. Akurat najbardziej słonecznego. Przy okazji też najmniej udanego, bo jakiś taki bez wyrazu. Ale ten żółty optymizm jest mi dziś potrzebny, żeby w ogóle wyjść z domu.


Znów w temacie pociągowym i to maszyna w tle zainspirowała kolory skrapa. Jest też małpka zakupiona niedawno od Jaszki.

No to teraz trzeba pomyśleć nad kolejnymi pracami, bo już nie ma zapasów. Chyba już nawet wiem, co zrobię.

12 czerwca 2012

Polskaaaaaaa

Mam nadzieję, że jestem teraz gdzieś w jakimś fajnym miejscu i zaczynam właśnie się wydzierać. Nie wiem, bo piszę tę notkę wcześniej i liczę, że Blogger posłusznie opublikuje ją o 20.45.
Nową pomalowaną koszulkę mam na sobie, a na skrapie jeszcze ta przymała.


Rozglądając się po polskich ulicach naprawdę można się jedynie dziwić, że znane sieciówki kompletnie nie pomyślały o ciuchach w najmodniejszych kolorach sezonu. Co by im szkodziła mała biało-czerwona kolekcja?

A teraz wszyscy razem: Polskaaaa, biało-czerwoni!

Spożywczo

Pomęczę Was trochę pracami z wczorajszego dnia ILS, bo po tym hurcie na razie zbieram wenę na nowe rzeczy. U siebie mogę też przybliżyć okoliczności powstania skrapów.
Pierwszy sama bardzo polubiłam. To dzięki temu fantastycznemu papierowi w kropy i różowemu paskowi. Same mi się tak ułożyły i reszta pracy zrobiła się sama.


To kolejne pokłosie weekendu po dniu dziecka. Najpierw był wspomniany już festyn ze strażakami, a potem urodzinowy obiad mojej mamy. Bo ona, jako wieczne dziecko, urodziła się 1 czerwca. Poszliśmy do knajpy, która niedawno pojawiła się w naszej okolicy. Nazywa się Objekt Kulinarny i jest powalająca. Wnętrza bardzo w moim stylu, a kuchnia nareszcie wyśmienita. Naprawdę rzadko w Warszawie zdarza się być zadowolonym z zamówionych dań.




Zamówiliśmy luksusowe hamburgery. Takie z rukolą, karmelizowaną cebulką, serem mimolette i prawdziwym kotletem. Ja bym tylko dosoliła, ale to przyzwyczajenia z McD. Były też buraczki zapiekane z kozim serem, rosół z awokado i pyszna ice tea z zielonej herbaty. Jedyny ból to ceny, ale za ten poziom warto. No i skrap musiał powstać.

Pozostając w tematyce spożywczej wrzucam też drugiego, mocno kolorowego skrapa. Znowu poszły w ruch papiery z kolekcji Vivid. Głównie ich ścinki.


Może mało widać, ale na zdjęciu trzymam metrową torbę chrupek kukurydzianych. Jak ja je uwielbiam! Zawsze gdy odwiedzam dzieciatych znajomych, wyjadam maluchom ich chrupki. Dlatego na jeden z pierwszych wiosenno-letnich spacerów musiałam się zaopatrzyć w żelazną rezerwę.

Będziecie dziś kibicować? Ja już koszulkę wyprasowałam i zaraz zacznę malować paznokcie na kolory narodowe.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...