Luby przywiózł z rodzinnej działki tonę rabarbaru. Nigdy nie wiem, co z tym cudem robić. No bo takie to kwaśne i dziwne. Ale przetworzyć było trzeba, bo szkoda. Na pierwszy ogień poszło ciasto, które było przepyszne, ale z racji obeschniętego rabarbaru na wierzchu, nie wyglądało fotogenicznie.
Na drugi ogień poszedł hiram, czyli rabarbarowo-imbirowa konfitura. Smakuje dość bosko, nie wiem jeszcze do czego jej używać, ale może koncepcja zstąpi później.
Jak zwykle przy robieniu przetworów pojawił się jednak problem. Czy warto chrzanić się godzinami z domowymi specjałami, gdy na koniec wylądują one w słoiku z napisem "Majonez Kielecki"? Nie warto. Zaczęło się odmaczanie etykiet, pucowanie nakrętek i kombinowanie. Żem niniejszym wykombinowała:
30 czerwca 2011
27 czerwca 2011
Uwaga, nocna głupawka
Przed długim weekendem wytypowałam sobie kilka wyzwań, do których bardzo chciałam przystąpić. Dziś dokańczam, to właśnie ostatnie. Ja wiem, że trudno to nazwać udziałem. Ja wiem, że mój wkład w te cztery inchie jest zerowy. Ale nie poradzę, że głupawka nadeszła.
Gwoli wyjaśnienia. Craft Artwork rzucił propozycję stworzenia zestawu czterech pór roku. Tyle, że w miniaturze. Ja naprawdę jestem słaba w małych formach, muszę mieć dużo miejsca. No ale koncepcja zaświtała i nie chciała zostać zignorowana.
Jak dziewczynko wyobrażasz sobie cztery pory roku?
Frazeologicznie, pani profesor.
Gwoli wyjaśnienia. Craft Artwork rzucił propozycję stworzenia zestawu czterech pór roku. Tyle, że w miniaturze. Ja naprawdę jestem słaba w małych formach, muszę mieć dużo miejsca. No ale koncepcja zaświtała i nie chciała zostać zignorowana.
Jak dziewczynko wyobrażasz sobie cztery pory roku?
Frazeologicznie, pani profesor.
Takie dwustronne coś
Na Collage Cafe już jakiś czas temu dziewczyny kazały stanąć na głowie. Rychło w czas się za to zabrałam. Dobrze, że funkcjonuje tam duża tolerancja czasowa. Na Art Piaskownicy niestety nie zdążyłam już załapać się na wyzwanie z przerabianiem starych CD. Ale chyba to i lepiej, bo trudno powiedzieć, co właściwie powstało. Zapał był, ale koncepcja siadła. I jest taki gniotek.
25 czerwca 2011
Pink!
Wstyd się przyznać, ale dopiero niedawno przejrzałam liftonoszkowego bloga. Ale za to jedno z wyzwań od razu mnie przekonało, by zainteresować się nim na dłużej. Obnoszę się z miłością do różu wszem i wobec. Lubię przede wszystkim ten intensywny odcień fuksji. W różnych zakątkach mego domostwa znaleźć można coś w tym kolorze. Chodząc z aparatem po ulicy też od razu zwracam uwagę na TEN kolor. Toteż do robienia różowych fotek nie trzeba mnie wcale zachęcać.
Proszę państwa, oto róż.
Proszę państwa, oto róż.
Ludzie tagi piszą
Nadal jestem pracowita. W domu jakby po huraganie, praca zarobkowa leży odłogiem. Ale przecież co mi tam.
Pocztowe wyzwanie Craft Artwork wykonane. Bazą stała się niezbyt ładna pocztówka od babci. Po różowej stronie widać babcine pozdrowienia. No i wielki przełom. Oto Lejdi wzięła w koślawe łapki spreje i zaczęła pryskać. No duma mnie rozpiera. Obawiam się, że teraz na stu kolejnych arcydziełach będzie lakier w związku z tym.
Pocztowe wyzwanie Craft Artwork wykonane. Bazą stała się niezbyt ładna pocztówka od babci. Po różowej stronie widać babcine pozdrowienia. No i wielki przełom. Oto Lejdi wzięła w koślawe łapki spreje i zaczęła pryskać. No duma mnie rozpiera. Obawiam się, że teraz na stu kolejnych arcydziełach będzie lakier w związku z tym.
24 czerwca 2011
Mrówcza robota
Jestem tak pracowita, że właśnie zrobiłam ATC z owadem na wyzwanie Craft Artwork. Choć na napisanie czekają cztery artykuły, ja się wesoło opieprzam z klejem i farbami w łapach.
Na pewno jutro popracuję. A na razie w hołdzie pracowitości:
Na pewno jutro popracuję. A na razie w hołdzie pracowitości:
Wakacje w moim stylu
W ramach długiego weekendu będę się mocniej udzielać. Zaczynam od kolażu na wyzwanie Collage Caffe. Tym razem tniemy 'Twój Styl'. Ponieważ i tak mam go w domu, bo Luby w całej swej wspaniałomyślności, zaopatrzył mnie w roczną prenumeratę, to zadanie wydawało się proste. Okazało się jednak, że choć w przeciwieństwie do 'Sukcesu', tu można sporo poczytać, to graficznie jakoś mało powalająco. Po długich namysłach stworzyłam więc swój 'Wakacyjny regulamin', czyli bez czego wakacje nie mogą się obyć.
Oto efekt:
Oraz krótkie objaśnienie, ponieważ można nie skumać tego arcydzieła:
1. Morze - to chyba wiadomo. Nie ma wakacji bez morza. Bałtyk, Śródziemne, nie pogardzę też oceanem. Byleby mokre, zimne, słone i falujące.
2. Róż - kiedy w mojej szafie zaczyna przybywać różowych sukienek, bluzek, a w szufladzie pierścionków, bransoletek i korali, to na pewno są wakacje.
3. Taras - obok widnieje dopisek 'a raczej balkonik', bo tym właśnie dysponuję. W wakacje służy opalaniu, jedzeniu śniadań, a przede wszystkim rozwojowi duszy małego ogrodnika. Niestety kwiatki zazwyczaj nie podzielają mojego entuzjazmu i usychają.
4. Dieta - nie ma wakacji bez niej. Zawsze pierwsze zdjęcia w bikini są zbyt dobitne, by komukolwiek je pokazać. I zaczyna się walka. Trwa zazwyczaj jeden dzień i wymiękam. W końcu decyduję się na wzmożenie aktywności fizycznej i doprowadzam się do stanu choć ociupinę mniej otłuszczonego.
5. Lody - tu chyba nic dodawać nie trzeba.
Pewną inspiracją do stworzenia tego rozgardiaszu było cudo podpatrzone w 1001 pomysłów.
Zakochałam się w Smashu.
I nic mnie nie obchodzi, że taki zeszycik można sobie zrobić samemu, że nie potrzeba wymyślnych akcesoriów. Ja chcę, chcę, chcę! Chcem nawet!
Kolaż z 'Twojego Stylu' powinien być umieszczony właśnie w Smashu, ale niestety jest obecnie problem z wysyłką tego cuda w świat. Pozostaje więc majstrować żurnal samej.
Oto efekt:
Oraz krótkie objaśnienie, ponieważ można nie skumać tego arcydzieła:
1. Morze - to chyba wiadomo. Nie ma wakacji bez morza. Bałtyk, Śródziemne, nie pogardzę też oceanem. Byleby mokre, zimne, słone i falujące.
2. Róż - kiedy w mojej szafie zaczyna przybywać różowych sukienek, bluzek, a w szufladzie pierścionków, bransoletek i korali, to na pewno są wakacje.
3. Taras - obok widnieje dopisek 'a raczej balkonik', bo tym właśnie dysponuję. W wakacje służy opalaniu, jedzeniu śniadań, a przede wszystkim rozwojowi duszy małego ogrodnika. Niestety kwiatki zazwyczaj nie podzielają mojego entuzjazmu i usychają.
4. Dieta - nie ma wakacji bez niej. Zawsze pierwsze zdjęcia w bikini są zbyt dobitne, by komukolwiek je pokazać. I zaczyna się walka. Trwa zazwyczaj jeden dzień i wymiękam. W końcu decyduję się na wzmożenie aktywności fizycznej i doprowadzam się do stanu choć ociupinę mniej otłuszczonego.
5. Lody - tu chyba nic dodawać nie trzeba.
Pewną inspiracją do stworzenia tego rozgardiaszu było cudo podpatrzone w 1001 pomysłów.
Zakochałam się w Smashu.
I nic mnie nie obchodzi, że taki zeszycik można sobie zrobić samemu, że nie potrzeba wymyślnych akcesoriów. Ja chcę, chcę, chcę! Chcem nawet!
Kolaż z 'Twojego Stylu' powinien być umieszczony właśnie w Smashu, ale niestety jest obecnie problem z wysyłką tego cuda w świat. Pozostaje więc majstrować żurnal samej.
Niebiańsko
Pokrótce. Z przyjemnością odpowiadam na niebiańską fotogrę Art Piaskownicy. Uwielbiam błękitne niebo i białe obłoczki. Szczególnie w takie dni jak dziś, gdy niebo jest jedną wielką burą chmurą :/
Moje niebo z naturą ożywioną:
Moje niebo z naturą ożywioną:
19 czerwca 2011
Relacja ciut niedorobiona
Wybrałam się na zlot, bo nie można było przegapić. Niestety nie mam zbyt wielu wrażeń, bo wpadłam tylko na godzinkę. Potem trzeba było lecieć do babci. Pomyślałam, że chociaż pofotografuję, ale to chyba nie był mój dzień. Z fotek wyszło niewiele, bo a to ręka drgnęła, a to ciemno, a to duszno. I wiadomo, że złej baletnicy...
Ale oczywiście dokonałam kilku zakupów, popatrzyłam jakie cudowne rzeczy robią różne dziewczyny, napatrzeć się nie mogłam na dwie siostrzyczki zakonne, które w każdym stoisku zostawiały jakieś dzieło. Niestety nie udało się nikogo poznać. Za tłoczno, za mało czasu. Może za rok uda się bardziej skorzystać.
A tymczasem kilka fotek. Jeśli ktoś się odnajdzie na zdjęciu, może śmiało brać.
Ale oczywiście dokonałam kilku zakupów, popatrzyłam jakie cudowne rzeczy robią różne dziewczyny, napatrzeć się nie mogłam na dwie siostrzyczki zakonne, które w każdym stoisku zostawiały jakieś dzieło. Niestety nie udało się nikogo poznać. Za tłoczno, za mało czasu. Może za rok uda się bardziej skorzystać.
A tymczasem kilka fotek. Jeśli ktoś się odnajdzie na zdjęciu, może śmiało brać.
18 czerwca 2011
Bannerku, znudziłeś mi się
Trzeba było coś zmienić na blogu, bo już mi się znudził pierwotny layout. No to machnęłam hołd dla zakupoholizmu. Bannerek wykonany wyłącznie ze śmieci zebranych po ostatnim zakupowym szale. Zdjęcia, jak to zwykle w nocy, wyszły fatalnie. Mam nadzieję, że z rana uda mi się wszystko poprawić.
Dodane rano: już podmienione :)
Dodane rano: już podmienione :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)