Tak sobie myślałam niedawno: Przyjdzie wiosna, zrobię bilion zdjęć i tylko czasu może mi zabraknąć na realizację wszystkich pomysłów. Dziś od rana planowałam, że wieczorem zasiądę i zrobię coś fantastycznego. Ochoczo zrobiłam pranie, umyłam kuchnię, na 50 tur wniosłam mamie przedświąteczne zakupy, zrobiłam herbatę, zasiadłam z zamiarem dokonania rzeczy wielkich... i po dwóch godzinach siedziałam dalej. Nie byłam w stanie znaleźć żadnego fajnego zdjęcia i żadnej koncepcji, co mogłoby się znaleźć na scrapie. Właściwie zrobiłam cokolwiek tylko dlatego, żeby wypełnić liftonoszkowe zobowiązanie. I żeby jednak przełamać impas. Robienie czegoś na temat braku pomysłu to chyba smutna rzecz. Ale nie pozostało mi nic innego.
Inspirowane pracą Mizi (trzecią od góry) wrzuconą przez Tores.
Niby późno, ale wieczór się jeszcze nie skończył. Może jeszcze mnie najdzie? Proszę.
PS. Ach, ale jeden plus mam! Jako bazę wreszcie udało mi się wykorzystać papier, na którego drugiej stronie już scrapowałam. Obiecałam sobie zacząć wykorzystywać drugie strony, tam gdzie to możliwe. No i jest. Szkoda, że nie wyszło.
Inspirowane pracą Mizi (trzecią od góry) wrzuconą przez Tores.
Niby późno, ale wieczór się jeszcze nie skończył. Może jeszcze mnie najdzie? Proszę.
PS. Ach, ale jeden plus mam! Jako bazę wreszcie udało mi się wykorzystać papier, na którego drugiej stronie już scrapowałam. Obiecałam sobie zacząć wykorzystywać drugie strony, tam gdzie to możliwe. No i jest. Szkoda, że nie wyszło.