21 listopada 2012

W dużym uproszczeniu

Ostatnio nieco przygasła moja liftonoszkowa działalność, bo tyle się działo, ale wczoraj zasiadłam, by zmierzyć się z jednym z zaległych wyzwań. Wyzwaniem niemałym, bo znów inspirowałyśmy się pracą Zuzichy. Wiadomo, jak jest u mnie z takim natężeniem romantyzmu. No po prostu nie ogarniam. Swoją pracę zrobiłam więc w przeogromnym uproszczeniu.


Na zdjęciu mój drogi chrzestny tatuś i najfajniejszy pies świata. Czyli po prostu Bruno i Brujo.
Jakoś nie mogę się przemóc do odejścia od wakacyjnej tematyki. Chyba przez całą zimę będę udawała, że lato trwa.

20 listopada 2012

15 rzeczy powraca

Pamiętacie jeszcze 15 rzeczy? Miałam zabawę powtórzyć, ale jakoś nigdy nie było czasu. I w końcu zostałam przymuszona. Niemalże siłą! Gurka i Mira zaczęły się domagać, a im nie mogłam przecież odmówić. Nastąpiła więc repeta. Na nieco innych zasadach, ze względów czasowych. Ponieważ mamy już okres przedświąteczny, nie chciałam, by teraz dwa tygodnie trwał nabór. Dlatego zaproponowałam zabawę grupce osób z DT, do których należę. Grono zebrało się zajebiste, mam nadzieję, że wkrótce będziecie miały okazję zobaczyć prace wszystkich dziewczyn. Ja postanowiłam zacząć, poinformować o akcji i niecierpliwie czekać na inne dzieła.


Miałam w losowaniu wielkie szczęście trafić na Guru. Zabawki dla mnie przekazała mi więc na wrocławskim zlocie i mogłam od razu je wykorzystać. Oczywiście zamiast 15 rzeczy dostałam 150, ale tym razem starałam się powstrzymać przed przyklejeniem wszystkiego. Dokonałam selekcji, choć naprawdę wszystko tak się do mnie uśmiechało, że trudno było się oprzeć pokusie naćkania. Najpierw zestaw:


Fotkę trzasnęła zawczasu Gurka i jest tu kilka rzeczy, których nie wykorzystałam, za to nie ma kilku wykorzystanych. Dlatego np. nie widzicie na pracy tego genialnego napisu. Ale bez obaw. Na pewno użyję go już niebawem. Oczy mi się cieszą nieustannie na widok tego zestawu, bo czaicie, różowy jeleń, różowa folia bąbelkowa, te boskie serduszka naklejkowe i pierniczkowe i cała reszta dobrana tak, żeby idealnie pasowała. Miód po prostu. A niemądry Gurek mnie jeszcze przepraszał. Babo, całe moje problemy wynikały z tego, że nie chciałam z niczego rezygnować!
W efekcie powstał ten bałaganik:



Ale to jeszcze nie koniec. Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie spieprzyła. W losowaniu udało mi się więc pominąć Agi, bo nie byłam pewna, czy weźmie udział. Okazało się, że weźmie, a ja nie miałam jak dołączyć Agi do gotowej listy. Postanowiłyśmy więc wymienić się 15 rzeczami między sobą. To oczywiście było mi bardzo na rękę, bo wiedziałam, że przesyłka będzie w pytunię. No i była. Była na tyle w pytunię, że zapomniałam sfotografować zawartości. Trochę szkoda, bo dość mocno zmodyfikowałam wycinankowe elementy. Musicie niestety uwierzyć mi na słowo. Kolory są dość oczywiste, tralalalala.



Zdjęcie też jest dość oczywiste. Taka przewidywalna jestem. Ale lubię tę falę różu w połączeniu z rudzielcem.

Pokażę też jeszcze dwa zestawy, które poleciały ode mnie.
Najpierw dla wylosowanej przeze mnie majstrującej Asi:


A ten dla Agiszonka:


A najpewniej już w 2013 r. ogarnę kolejną zabawę 15-rzeczową dla wszystkich. Jak tylko będzie nieco więcej czasu. Promys.

19 listopada 2012

Wełniany szał

To zdjęcie niecierpliwie czekało na swoją kolej i w końcu radośnie rzuciłam się do oprawiania go. Powstało wtedy, gdy Warszawę nawiedził mój rudy wariat Agiszon. Scrap miał być mega zwariowany, jak ten babolec otoczony wełenką. I tak szalałam, szalałam i chyba przeszalałam sprawę. A może właśnie ten bałagan tu pasi?
Wykorzystałam wytyczne z nowego przepisu Humki na Art Piaskownicy: gwiazdka, włóczka, guzik i metka.



Ja sobie wylepiłam takie dziwadełko, a tu z rana zaglądam na bloga Agi i widzę ten album. Rozwalił mnie totalnie. A ja tu z takim pokrzywieńcem wyskoczyłam, uh, uh. Teraz już knuję nad albumem, żeby Agiszonek też miał co pooglądać. Lowju :D

Jeśli chcecie obejrzeć cudeńka piaskownicowych dziewczyn i przyłączyć się do wyzwania, klikajcie w obrazek.

17 listopada 2012

Album o długim terminie przydatności

Plan był ambitny. Bon na sesję zdjęciową z okazji dnia mamy, a kilka dni później, z okazji matczynych urodzin, album z efektami tej sesji. Nie wiem, jak mogłam być aż taką optymistką i uznać, że w cztery dni uda się nie tylko umówić na zdjęcia, ale jeszcze je wywołać i oskrapować. Ostatecznie mama na urodziny dostała prezent zastępczy i promesę otrzymania albumu.
Cóż, trochę się obsunęło. Już z ogarnięciem terminu sesji zeszło nam do września, a zabawy z albumem to kolejne stulecie. Ale jest, zrobiłam! Na swoją obronę powiem, że każda strona musiała schnąć trzykrotnie, zanim mogłam wziąć się za kolejną. To chyba jednak nadal nie usprawiedliwia ponad dwóch miesięcy cackania się z tym. Efekt też trochę mija się z tym, co widziałam oczyma wyobraźni. Ale gdybym chciała robić to od nowa, to album powstałby pewnie na kolejny dzień matki. A tak zdążyłam przed Bożym Narodzeniem, ha! Pokażę tylko kilka stron, bo wszystkie są dość podobne. Poza tym słabo mi się robi na samą myśl o cykaniu zdjęć. Jest ciemno, mglisto i obrzydliwie. Stojąc pod Pałacem Kultury nie widziałam dziś nawet jego pierwszego piętra. Proszę więc wybaczyć średnie wrażenia estetyczne.










Domagam się słońca!  Nie chcę więcej publikować ciulowych zdjęć!



16 listopada 2012

Powiedz przecie

Taki ze mnie narcyz, że ojeżu. Ale od początku. Choć oczywiście, jak wiadomo, jestem królewną, to jakoś nie mam w zwyczaju nosić w torebce kosmetyczki, puderniczki i innych pierdoł. Nawet, gdybym włożyła takie cuda do jednej torebki, to jutro już nie zechce mi się ich przekładać do kolejnej. Niestety to zachowanie niegodne prawdziwej Lejdi sprawia, że chodzę sobie wesoło po mieście, a potem w domu odkrywam, że cały dzień łaziłam umazana czekoladą, rozczochrana albo z jakimś śpiochem w oku. Oj, przydałby się zwyczaj noszenia lusterka.
W końcu naszła mnie myśl - niemal zawsze mam przy sobie notes. Może by to połączyć? No i jest! Mam! Notes dla narcyzów. Do jego stworzenia zmobilizowało mnie nowe piaskownicowe wyzwanie Maryszy.


Żebym teraz tylko pamiętała o przekładaniu go do kolejnych torebek. Oto jest wyzwanie.

Inne notesy, naprawdę cudowne, możecie obejrzeć na Art Piaskownicy.

15 listopada 2012

Mój (kolejny) pierwszy raz

Ostatnio często zdarzają mi się jakieś debiuty. Przyszła pora na kolejny. Niniejszym przedstawiam pierwszą pracę dla DT Scrapki. Na razie nieśmiało, bezpiecznie, bo praca przygotowana w ramach comiesięcznego liftowania. Choć z drugiej strony chyba łatwiej byłoby mi robić coś zupełnie od podstaw. Oryginalna ramka, wykonana przez Zielonooką, jest romantyczna, kwiecista i bardzo przestrzenna. Jak wiadomo, ja na tym zupełnie się nie znam. Zrobiłam więc trochę po swojemu, a trochę nieswojo. Nie sądzicie, że trochę romantyzmu jednak mi się udzieliło?

Największy udział w tej pracy ma wspaniały drewnopodobny papier Studio Calico. Do tego trochę papierowych kółek z kilku różnych kolekcji i cudowne sześciokątne naklejki Jenni Bowlin, które pokochałam i obiecuję ich w najbliższym czasie nadużywać.



W sklepie scrapki.pl znajdziecie większość wykorzystanych przeze mnie materiałów:

13 listopada 2012

Życzenia na słodko

Jak ja lubię, gdy mogę zrobić coś użytecznego. Na początku mojej szalonej działalności w ogóle nie potrafiłam tworzyć do szuflady, dlatego prace powstawały bardzo rzadko i nie było wśród nich LOsów. Potem jakoś przekonałam się do gromadzenia w ten sposób wspomnień, ale nadal nie przepadam za totalną sztuką dla sztuki. Dlatego kartki wciąż staram się robić tylko wtedy, gdy jest ku temu okazja.
Tych w najbliższych czasie brakować nie będzie, więc i kartek wykleję więcej.
Moje cardliftowe wyzwanie na Art Piaskownicy zbiegło się akurat idealnie z urodzinami najcudowniejszego Agiszonka. No może nie był to tak całkiem zbieg okoliczności. Przemilczmy. Do liftowania wybrałam kartkę Enczy. Bo chciałam, żeby nie było łatwo. I tak wybrałam najmniej przestrzenną pracę, ale Enczowy styl jest, jak wiadomo, niepodrabialny. Dlatego nie starałam się nawet upodabniać do oryginału. Zamiast tego zaszalałam na słodko.


Przez tego uroczego lizaka, kartka nie za bardzo chce stać. No i niestety słodkości nie da się zjeść, bo została przyklejona. Ponoć Benio był bardzo zawiedziony. Głupia ciocia Lejdi.
Agiszonek dostał też trochę różnych pierdoł oraz koślawy prezent hendmejdowy.


Jeśli chcecie zobaczyć, jak Enczową kartkę zliftowały pozostałe dziewuszki z Piaskownicy (a przecież chcecie), to klikajcie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...