14 lutego 2013

Trochę miłości

Zgodnie z panującymi trendami, powinnam napisać, że nie lubię Walentynek. Ale właściwie dlaczego miałabym ich nie lubić?
Nie zmienia to faktu, że jakoś w tym roku niczego specjalnego nie przygotowałam i gdyby nie mobilizacja na Art Piaskownicy, pewnie skończyłoby się bez rękodzieła. Moja Lubość powinna podziękować dziewczynom za to, że mnie zmotywowały. Oczywiście na pewno będzie przeszczęśliwy, widząc blejtram z sercem. Z pewnością zawsze o nim marzył.



Tę pracę wrzucam też dziś na Przyklej to!, bo jest to pomysł na wykorzystanie garści ścinków. Wystarczy, że wszystkie będą w jednej kolorystyce, a efekt zawsze będzie udany.

Macie jakieś walentynkowe plany? Będzie słodko i romantycznie? Czy może na wesoło? Ja domagam się przetestowania budy z żarciem koło domu, także zdecydowanie nie będzie to kolacja przy świecach. Ale tak właśnie lubię, o!


11 lutego 2013

Mitingów ciąg dalszy

Ledwo co pokazałam album ze scrapowymi spotkaniami w 2012 r. a już wypracowuję materiał na tegoroczne wydanie. Coś mi się zdaje, że album będzie jeszcze grubszy i jeszcze bardziej szalony. Zeszły tydzień należał chyba do moich rekordów, bo od poniedziałku do czwartku miałam okazję wyściskać trzy fajne baby. Czy to wystarczy jako usprawiedliwienie, dlaczego ostatnio na blogu mniej się dzieje?
Nie byłabym sobą, gdybym każdego ze spotkań nie uwieczniła. Trzymajcie się foteli, bo będzie ogień.

Poniedziałek
Stało się! Miałam w końcu okazję poplotkować chwilę z Nulą, bo na zeszłorocznym zlocie to takie bardziej migawki niż prawdziwe pogadanki. Tym razem też nie było długo, bo potwora przebywała w Warszawie niecałą godzinę, ale wspólnie poczekałyśmy na pociąg na smrodliwym Dworcu Centralnym. Było lansersko - herbata w papierowym kubku, walizka i nasze niewyjściowe miny. Nulek zaskoczył mnie prezentem urodzinowym i poopowiadał trochę o wielkim świecie. Oby częściej i oby dłużej. Mam nadzieję, że już niebawem.


Środa
Zupełnie nowa postać w moim scrapowym życiorysie. Ale taka, którą polubiłam od pierwszego maila. Na szczęście nie mamy do siebie daleko, więc umówienie się na herbatę nie zajęło dużo czasu. Taaak, poznałam Martę, która od niedawna jest właścicielką sklepu scrapki.pl. Omówiłyśmy chyba wszystkie scrapowe marki, a potem przeszłyśmy do zwykłych babskich plot. Bo przecież nie samym rękodziełem człowiek żyje. Już umawiamy się na kolejne spotkania, mam nadzieję, że tym razem ze wspólnym wyklejaniem.


Czwartek (do niedzieli)
Tego to ja nie będę komentować. Znowu się zwalili i nie dali spokojnie poleżeć przed TV. Dobrze, że chociaż nie popsuli auta, ani żadnych części ciała. Tak, Białystok znów zawitał w stolycy. Było oczywiście niemiło, chamsko i paździerzowo. Widać było, że gościom się nie podobało, bo wyruszyli w stronę domu o dzień za wcześnie, a później jeszcze zaczęli zwiewać w stronę Gdańska. Starali się też jak najczęściej wychodzić na jakieś spotkania, żeby nas uniknąć. No ale nie dało się tak przez cały czas i musieliśmy się znosić nawzajem. Z Ulą lubimy się tylko na zdjęciach, bo przecież nie będziemy robić scrapów ze sfochowanymi minami. Albo z brzydkimi wyrazami!


Już się boję tego albumu na koniec roku.

10 lutego 2013

Kochać? Why not

Moją pierwszą myślą w związku z miłosnym Tygodniem Inspiracyjnym na scrapkowym blogu była oczywiście kartka. Potem jednak przyszło mi do głowy, że przecież walentynkowe wyznanie można przekazać także w innej formie. Stąd pomysł na scrapa. Bo jak wyrażać uczucie, to w dużym formacie!

W stworzeniu tej pracy bardzo pomogła mi nowa kolekcja ILS - Why not? Szczególnie spodobały mi się w niej białe, neutralne papiery, które można połączyć z najbardziej szalonymi kolorami. Także stemple z tej kolekcji mają tak wieloznaczne przesłanie, że można ich użyć niemal w każdym projekcie.
Ale żeby nie było mdło, rzuciłam na tę pracę sporo plam barwnych. Tło pomazałam jaskrawymi farbami, a moje miłosne wyzwanie wypisałam wielkimi literami wyciętymi z papieru Studio Calico. Zauważyłyście, że ostatnio ciągle używam takich alfabetów?

Bardzo przyjemnym wykończeniem pracy, nie tylko o tematyce uczuciowej, są okrągłe die cuty z kolekcji DailyKate marki Color Conspiracy. Użyłam ich tu naprawdę sporo.

W efekcie moje walentynkowe wyzwanie odarte jest może z walentynkowej słodyczy, ale dla mojego Lubego będzie dzięki temu bardziej strawne.
Odwiedzajcie nasz Tydzień Inspiracji i stwórzcie swoje miłosne prace. Można wygrać bon i zaszaleć.
Wykorzystane materiały ze sklepu scrapki.pl:
 

5 lutego 2013

Taśma malarska, co znika

Ostatnio trochę się obsunęłam, za to dziś przystępuję do rescrapowego wyzwania w pełnej gotowości. Tym razem wyzywał Agiszon, który zobaczył kątem oka taśmę malarską i kazał nam jej użyć. Niecnie! Ale kto da radę, jak nie my?



Zabawę z taśmą zaczęłam od przyklejania jej do papieru bez składu i ładu. Przyklejałam, odrywałam, przyklejałam, odrywałam. Niemal jak na depilacji woskiem. A przy okazji za każdym razem papier się nieco uszkadzał. Bawiło mnie to niemal tak bardzo, jak pstrykanie folią bąbelkową, więc poniszczyłam karteczkę solidnie. Nie wiem, czy dobrze to widać, bo potem pochlapałam wszystko na biało i obraz zniszczeń uległ zmianom. W końcu porzuciłam głupie zajęcia i przykleiłam taśmę w tle. Jej kolor zgrał się z nim tak dobrze, że w sumie można jej nie zauważyć.



A w roli głównej moje ulubione ostatnio zdjęcie. Durne, nieostre, ale wygląda jak co najmniej z lat 70. To się chwali.
Lećcie teraz zobaczyć resztę prac rescrapowego zespołu, jako i ja lecę!

Źródło koloru

W naszym przyklejowym świecie zapowiada się tydzień tryskający kolorami. Cała nasza wesoła grupka wzięła bowiem na warsztat katalogi farb, a z tego musi wyjść coś baaaardzo energetycznego.
Zaczęło się ode mnie i cudnej zielonej palety.



Taki katalog to fantastyczna sprawa. Wzięłam sobie fotkę w rękę i zaczęłam przeglądać palety kolorów. Kiedy nagle jedna okazała się wręcz wymarzona jako tło do zdjęcia, wystarczyło wyrwać i przykleić. Bosko! Ja zdecydowałam się na paletę, która współgra z fotką, ale można pójść w drugą stronę i zdecydować się na ostry kontrast.
A na zdjęciu Luby i jego pasja, której zupełnie nie umiem zrozumieć. Gdybym miała stać kilka godzin z wędką w absolutnej ciszy i bez ruchu, to chyba bym uświerkła. Ale on pewnie myśli podobnie o przyklejaniu kartek z katalogu na inną kartkę.
Zaglądajcie w tym tygodniu na Przyklej To!, bo codziennie pojawią się nowe inspiracje. Dziś dzień Agi i jej przezajebistej eksplozji kolorów.

4 lutego 2013

Pani z komiksu

Jest poniedziałek, więc znów żurnalujemy. Powoli się wkręcam i zaczyna mnie to bawić. Ale bez obaw, nie przerzucę się na pewno na ten rodzaj aktywności. Raz na dwa tygodnie mi wystarczy.


Znów przyszła moja kolej na wskazanie artysty. Więc wybrałam jednego z ulubionych, Roya Lichtensteina. A tu kilka słów o nim:

Roy Lichtenstein - amerykański malarz, grafik, rzeźbiarz.
W latach 30. chodził do nowojorskich klubów jazzowych i szkicował portrety muzyków. Był zafascynowany Charlie Parkerem, Johnem Coltrane'em, Milesem Davisem i sam próbował grać na saksofonie. Malarstwo studiował w latach 40. na Ohio State University. Początkowo malował w stylu abstrakcyjnego ekspresjonizmu, który triumfował wówczas w amerykańskiej sztuce. Popartowski przełom nastąpił na początku lat 60. Wtedy zaczął malować popularne postaci z kreskówek Disneya. Pierwszy jego popartowski obraz Look Mickey powstał w 1961 r. Wkrótce jego inspiracją stały się komiksy, reklamy i motywy z malarstwa innych artystów. 
Zaprojektował gigantyczne murale dla nowojorskiej stacji metra Times Square przy 42 Ulicy.
Jego obrazy są chętnie wykorzystywane w projektach wyposażenia wnętrz. Komiksowe postaci pojawiają się na ceramice, tkaninach, a nawet meblach.
A obrazki wyglądają tak:





W interpretacji pomogła mi ulotka złapana w tramwaju, a także wyzwanie żurnalowe na blogu SODAlicious, w którym znów postanowiłam wziąć udział.



1 lutego 2013

[Przyklej to!] Szampańsko (ocenzurowano)

Ponieważ minął już miesiąc od Sylwestra, oswoiłam się nieco ze zdjęciami i postanowiłam sklecić album. Śmieciowy na maksa, ale o tym więcej na Przyklej to!
Ktoś narzekał, że mało albumów u mnie? To proszę bardzo. Jeden po drugim.
Ale ja może trochę o Sylwestrze. Nie wiem co się stało, ale Luby w grudniu zaczął dopytywać, czy coś planujemy. On, który zazwyczaj ma gdzieś takie okazje. Ale planów nie było. Jakoś to tak wygląda, że dopóki my zapraszamy, to wszyscy są chętni, a jak nie zapraszamy, to nikt się nie garnie. Powstał więc plan oglądania filmów w piżamach, z butlą szampana w ręku. Aż tu nagle wylądowaliśmy w Białymstoku. Sama nie wiem, jak to się stało. Chyba po prostu zwaliliśmy się Uli i Grzesiowi na chatę. Plan samej imprezy pozostał bez zmian. Mamy wszystko gdzieś, nie szykujemy się, pijemy szampana i olewamy wszystko. Stąd na zdjęciach Luby w szortach, ja z oklapłym włosem i bladym okiem. Siedzieliśmy tak sobie przy stole, siedzieliśmy. Mało brakowało, a o północy poszlibyśmy spać. Ale nagle coś w nas wstąpiło. To coś to chyba był wesoły duch disco-polo. I koniec końców brykaliśmy do 6 do coraz bardziej żenujących rytmów. Zdjęcia trzaskałyśmy z Ulą w ilościach hurtowych, a gdy teraz je oglądam, myślę sobie, że jednak można było się nieco przed tym Sylwestrem ogarnąć. No ale jest jak jest. Do albumu wrzuciłam tylko kilka fotek, a resztę mogę oglądać tylko po kilku głębszych. Ale zabawa była niezapomniana, o!

 





A swoją drogą już kilka dni temu nasza rescrapowa grupa pokazywała pracę z udziałem dziurkaczowego konfetti. Ponieważ klejenie mojej  chwilę zajęło, wrzucam z dużym opóźnieniem. Ale wrzucam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...