Moleskine jest w trakcie uzupełniania cały czas. Wywołałam fotki, ale wyszły za małe. No trudno, nie będę mnożyć bytów.
A na razie coś mniejszego. Ponieważ jakiś czas temu zaczęłam dokumentować wycieczki na scrapach, przyszła pora na Pragę. Przy okazji po raz pierwszy działałam według mapki. Wykorzystałam rozpiskę Anny-Marii opublikowaną na I lowe scrap, bo urzekły mnie prace, które według niej powstały. Ja ze swojej zadowolona zbytnio nie jestem, jak to często bywa. Ale trza się gniotkiem pochwalić:
6 sierpnia 2011
2 sierpnia 2011
Ahoj!
Wróciliśmy wczoraj późnym wieczorem i po 12 godzinach w aucie padliśmy w pierzynę. Dziś od rana olewam, że powinnam popracować. Zamiast tego obrabiam zdjęcia. Roboty sporo, bo pogoda się nam nie trafiła. Lało, wiało, lało, mżyło. Ja jeszcze nigdy nie widziałam Pragi w słońcu. Ale byliśmy mokrzy i uśmiechnięci. Kaloszy zazdrościło mi 90% turystek, które przyjechały w japonkach. Chyba nasyciliśmy się Pragą, bo w niedzielę nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Gyby był upał, to czekały wieże widokowe, parki, ogrody. Ale napieprzała ulewa. I chyba dzięki temu mieliśmy bardzo ciekawy dzień. Zaglądaliśmy w różne bramy, zakamarki, zawlekliśmy się przypadkiem na dworzec kolejowy, przetestowałam grzane wino. Wyjazd był cudowny mimo tej cholernej aury. Część zdjęć udało się odratować dzięki czerni i bieli.
Nieoceniony okazał się też Hipstamatic w Ajfonie Lubego.
Na resztę zdjęć przyjdzie pora, gdy się wywołają i spoczną w opisanym ostatnio Moleskinie. Nie zapomniałam o nim. Oczywiście nie było czasu, by działać na bieżąco, ale przygotowałam trochę gruntu pod fotki. Tu mały dowód, że ciężko pracowałam:
Nieoceniony okazał się też Hipstamatic w Ajfonie Lubego.
Na resztę zdjęć przyjdzie pora, gdy się wywołają i spoczną w opisanym ostatnio Moleskinie. Nie zapomniałam o nim. Oczywiście nie było czasu, by działać na bieżąco, ale przygotowałam trochę gruntu pod fotki. Tu mały dowód, że ciężko pracowałam:
27 lipca 2011
Podróżny niezbędnik
Jutro wyruszamy. Do Pragi, na kilka dni. To chore, ale nie spakowałam jeszcze żadnych ubrań, kosmetyków i potrzebnych rzeczy, ale już wybrałam jakie akcesoria do scrapowania wezmę. Oczywiście tylko kilka dupereli, żeby mieć ładne wspomnienia z wyjazdu. Najważniejszym elementem tego zestawu jest czarny notesik. Niby zwykły, a jednak mnie powala. Notesik należy do kolekcji City firmy Moleskine. Ja nie wiem jak oni to robią, ale proste artykuły papiernicze działają na mnie jak magnes. Notesy z serii City to baza do zrobienia własnego przewodnika po mieście. W środku jest mapka, indeks ulic, schemat metra i kilka przydatnych informacji. Poza tym dużo wolnego miejsca podzielonego na kategorie w stylu 'nocleg', 'restauracje', 'sztuka' itp. Wiem, że mogłabym wziąć po prostu mały notesik i sama sobie to wszystko zrobić. Ale Moleskine wypaliło mi mózg, zamroczyło i podprogowo nasyciło mnie swoją koncepcją. Kupiłam od razu kilka miast w ramach zaklinania rzeczywistości. Że niby jak będzie czekał notesik, to na pewno tam pojedziemy. You fool!
Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że Moleskine pożera umysły, a potem wyciąga horrendalne pieniądze. Ich wyroby są nieprzeciętnie drogie. Plus przesyłka zagraniczna. To właśnie zakup tych kilku magicznych rzeczy wywołał u mnie potężnego moralniaka i akcję 'KONIEC KUPOWANIA'. Na razie trzymam się dzielnie.
Ponieważ ostatnio Craftypantki chwaliły się, co zabiorą ze sobą na wycieczki, robię to i ja:
Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że Moleskine pożera umysły, a potem wyciąga horrendalne pieniądze. Ich wyroby są nieprzeciętnie drogie. Plus przesyłka zagraniczna. To właśnie zakup tych kilku magicznych rzeczy wywołał u mnie potężnego moralniaka i akcję 'KONIEC KUPOWANIA'. Na razie trzymam się dzielnie.
Ponieważ ostatnio Craftypantki chwaliły się, co zabiorą ze sobą na wycieczki, robię to i ja:
Do Pragi jadą: Moleskine City Praha, notes z kolorowymi kartkami, dwa flamastry, trzy cienkopisy, taśmy ozdobne, kilka bardzo płaskich stempli, brązowawy tusz, dziurkacz z gwiazdką, datownik i nudziarstwo - klej Magic.
Mroczny przedmiot pożądania
26 lipca 2011
Kolejna ofiara recyklingu
Zajęłam się kolejnym notesem wątpliwej urody. Nie wiem, kiedy będę je wszystkie wykorzystywać, ale przynajmniej robię coś użytkowego. Bo przyznam, że mam trochę awersję do sztuki dla sztuki. Ślinię się na widok LO robionych przez inne dziewczyny, a sama kompletnie nie umiem się za to zabrać, bo nie wiem co potem z taką pracą robić. Przez pół roku zrobiłam jedynie dwa layouty i to tylko dlatego, że wymyśliłam sobie album nt. podróży. Bardzo chciałabym zmobilizować się do takich spontanicznych prac, ale zamiast tego pacykuję kolejny notes. Bo praktyczniejszy. No trudno, co robić.
A tak było przed renowacją:
Ostatnimi czasy, w ramach wykorzystywania zasobów, zaprzyjaźniłam się z dwoma podobnymi zeszycikami, których kartki są kolorowe. Mam plan, że gdy zostanie po jednej kartce z każdego koloru, z zeszycików powstaną jakieś żurnale. Ale nie o tym chciałam. Oto kolejny powód, dla którego warto odwiedzać lumpeksy:
Mamy tu dwa zeszyciki. Oba w okładkach z szarego papieru, oba wypełnione kolorowymi karteluchami. Ten po lewej (znacznie mniejszy) kupiłam kiedyś w ramach gadżeciarskiego zamroczenia w lanserskim sklepie Muji. Zapłaciłam pewnie pod 20 zł, czyli naprawdę niemało. Notes po prawej stronie uśmiechnął się do mnie w lumpeksie. Kosztował 3 zł i znacznie częściej korzystam właśnie z niego. Dlatego polecam, by oprócz nurzania się w kieckach i bluzeczkach, popatrzeć czasem, czy coś ciekawego nie leży przy kasie lub na półkach z duperelami do domu.
Na koniec tej długiej notki jeszcze jedna ważna sprawa. Niedawno dzięki blogowi poznałam Magdę, która jest nauczycielką. Bardzo żałuję, że sama nigdy nie trafiłam w szkole na kogoś z takim entuzjazmem do zmieniania świata na lepszy. Magda napisała do mnie: "Jakiś czas temu zakochałam się w scrapbookingu i swoją pasję chcę przelać na swoich uczniów - w ubiegłym roku szkolnym próbowałam coś z nimi tworzyć na godzinach kartowych. Gdy zobaczyłam postępy w pracy dzieci i ich radość z tworzenia, napisałam innowację dotyczącą wprowadzenia rękodzieła jako stałego elementu pracy szkoły. Wybłagałam dyrekcję o specjalną salę - pracownię". Na tym niestety skończyły się możliwości szkoły, a rodzice nie są w stanie ciągle kupować materiałów do scrapowania. Magda bawi się w rękodzieło z dziewczynkami w wieku 9-12 lat. Myślę, że to świetnie, gdy dzieciaki mają nowe pasje, czymś się fascynują. Dzięki temu mają mniejsze zapędy do robienia głupot. Entuzjastycznie nastawiona nauczycielka zaczęła rozsyłać do scrapowych sklepów prośbę o jakieś uszkodzone materiały dla dzieciaków. Zdziwiłam się, że spotkały ją dość chłodne reakcje. Teraz kombinuje, jak pozyskać środki z różnych fundacji. Czy ktoś z Was miał taką fajną panią w szkole?
No i tu zrodził się mój pomysł. Pewnie każda z Was ma w swoich zbiorach coś niepotrzebnego. Czasem jakieś materiały się nam nudzą, czasem kupimy i nie wiemy, jak wykorzystać itp. Może uda nam się zebrać garść przydasiów dla podopiecznych Magdy? Kto chętny, niech odezwie się do mnie. Uważam, że ludzi z pasją trzeba wspierać, szczególnie, gdy nie kosztuje to wiele.
A tu kilka prac dzieciaków (zdjęcia Magdy):
Ta czarna obwódka to taśma wypruta z kasety video. Polecam ten materiał jako kolejną taniochę. Pewnie każdy ma w domu jakąś starą kasetę.
Ostatnimi czasy, w ramach wykorzystywania zasobów, zaprzyjaźniłam się z dwoma podobnymi zeszycikami, których kartki są kolorowe. Mam plan, że gdy zostanie po jednej kartce z każdego koloru, z zeszycików powstaną jakieś żurnale. Ale nie o tym chciałam. Oto kolejny powód, dla którego warto odwiedzać lumpeksy:
Mamy tu dwa zeszyciki. Oba w okładkach z szarego papieru, oba wypełnione kolorowymi karteluchami. Ten po lewej (znacznie mniejszy) kupiłam kiedyś w ramach gadżeciarskiego zamroczenia w lanserskim sklepie Muji. Zapłaciłam pewnie pod 20 zł, czyli naprawdę niemało. Notes po prawej stronie uśmiechnął się do mnie w lumpeksie. Kosztował 3 zł i znacznie częściej korzystam właśnie z niego. Dlatego polecam, by oprócz nurzania się w kieckach i bluzeczkach, popatrzeć czasem, czy coś ciekawego nie leży przy kasie lub na półkach z duperelami do domu.
Na koniec tej długiej notki jeszcze jedna ważna sprawa. Niedawno dzięki blogowi poznałam Magdę, która jest nauczycielką. Bardzo żałuję, że sama nigdy nie trafiłam w szkole na kogoś z takim entuzjazmem do zmieniania świata na lepszy. Magda napisała do mnie: "Jakiś czas temu zakochałam się w scrapbookingu i swoją pasję chcę przelać na swoich uczniów - w ubiegłym roku szkolnym próbowałam coś z nimi tworzyć na godzinach kartowych. Gdy zobaczyłam postępy w pracy dzieci i ich radość z tworzenia, napisałam innowację dotyczącą wprowadzenia rękodzieła jako stałego elementu pracy szkoły. Wybłagałam dyrekcję o specjalną salę - pracownię". Na tym niestety skończyły się możliwości szkoły, a rodzice nie są w stanie ciągle kupować materiałów do scrapowania. Magda bawi się w rękodzieło z dziewczynkami w wieku 9-12 lat. Myślę, że to świetnie, gdy dzieciaki mają nowe pasje, czymś się fascynują. Dzięki temu mają mniejsze zapędy do robienia głupot. Entuzjastycznie nastawiona nauczycielka zaczęła rozsyłać do scrapowych sklepów prośbę o jakieś uszkodzone materiały dla dzieciaków. Zdziwiłam się, że spotkały ją dość chłodne reakcje. Teraz kombinuje, jak pozyskać środki z różnych fundacji. Czy ktoś z Was miał taką fajną panią w szkole?
No i tu zrodził się mój pomysł. Pewnie każda z Was ma w swoich zbiorach coś niepotrzebnego. Czasem jakieś materiały się nam nudzą, czasem kupimy i nie wiemy, jak wykorzystać itp. Może uda nam się zebrać garść przydasiów dla podopiecznych Magdy? Kto chętny, niech odezwie się do mnie. Uważam, że ludzi z pasją trzeba wspierać, szczególnie, gdy nie kosztuje to wiele.
A tu kilka prac dzieciaków (zdjęcia Magdy):
Subskrybuj:
Posty (Atom)