12 grudnia 2013

Olaboga. Lejdi zrobiła grudniownik!

Myślałam, że po pół roku przerwy w scrapowaniu nic już mnie nie zmobilizuje. Ale jednak! Każdy ugnie się pod argumentami Nuli i Jaszki. I pod urokiem grudniownikowego zestawu SODAlicious..
Ponieważ za grudniem i Świętami nie przepadam, postanowiłam przyjąć taką formułę, żebym miała realne szanse ten album uzupełnić. Wiem, że na pewno nie zdołam zachwycać się w nim przygotowaniami do Bożego Narodzenia, dlatego wybrałam inny motyw. Codziennie będę umieszczać w nim słowo albo ewentualnie krótkie zdanie, które najlepiej podsumuje dany dzień. I tyle. Dlatego strony mogłam nieco mocniej pozaklejać, bo potrzebować będę niewiele miejsca.
Bazą albumu stały się karty biblioteczne, a spoiwem są taśmy washi. Reszta to już głównie papiery z kolekcji Whoo lives here? i dodatki z grudniownikowego zestawu Sody .
Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się grudniownik wypełnić i żeby był to kopniak do powrotu w świat scrapów.














 
 
Korzystając z okazji, że mam co pokazać na blogu, chciałabym dorzucić jeszcze kilka słów wyjaśnień, co się ze mną działo.
Przede wszystkim bardzo dziękuję tym z Was, które zainteresował mój los i które wypytywały, czy wszystko jest w porządku. Jesteście kochane!
A nie stało się nic specjalnie dramatycznego. Z jednej strony zaczęłam pracować w mocno pochłaniającym czas miejscu i po pracy często po prostu zasypiam. A gdy szukam relaksu, to mam ochotę wyjść z domu i poruszać się, zamiast siedzieć przy stole.
Druga kwestia to sprawy sercowe, które pokomplikowały się nieco i pewne niezbyt szczęśliwe uczucie nieco zabiło we mnie ochotę na scrapowanie. Ot, cała historia. Mam nadzieję, że uda mi się ten impas przełamać i w końcu zacznę znów siadać do papierów z taką radością, jak kiedyś. Na razie zamiast nich wybieram byczenie się na kanapie albo trzęsienie tyłkiem na dancehallu.
Przyznam też uczciwie, że w pewnym momencie nieco zmęczył mnie scrapowy świat, który kiedyś wydawał mi się słodki i przepełniony ciepłem, a okazał się jakiś taki pełen złych emocji i złośliwy. Z przyjemnością wyłączyłam się ze scrapowych plotek i zaczęłam żyć realnym życiem. Polecam. Ale do papierów bardzo bym chciała jeszcze wrócić. Mam nadzieję, że w 2014 roku będę znów się tu pojawiać!
Buziam,
Lejdi

27 lipca 2013

Chwytaj słońce

Moje ulubione zdjęcia słońca to takie, gdy jest ono już blisko horyzontu i radośnie przebija przez coś. Przez trawy, drzewa, czyjeś włosy. Podczas ostatniej wizyty u Uli udało się przyłapać je na polu zielonego jeszcze zboża. Niedługo później zniknęło i przyszła pora na życie nocne.
Ale udało się na szczęście utrwalić ten ostatni słoneczny moment i fotka tylko czekała na taką okazję, jak słoneczny Tydzień Inspiracji w Scrapkach.
Z tymi promieniami i słonecznymi odblaskami od razu skojarzył mi się papier z kolekcji Yes Please Amy Tangerine. Żółte przebarwienia na nim przypominają słoneczne plamy.
Ponieważ ta kolekcja ostatnio podbija moje serce, to wyciągnęłam z niej jeszcze dwa papióry i skomponowałam w całość. 
Miłym uzupełnieniem okazał się cyferkowy papier z bardzo dawnej kolekcji Studio Calico.
Przyznam szczerze, że ostatnio scrapowanie totalnie mi nie szło, nie miałam weny, ze wszystkiego byłam niezadowolona. I wiecie co? Przypomniałam sobie, że ja kiedyś to używałam na pracach... śmieci. Hmmm, kojarzycie, nie? Bo ja jakoś o tym na moment zapomniałam. I stąd moje rozterki. Kiedy wyciągnęłam tekturę, metki i szmatki, to jakoś wszystko samo się skomponowało. Ufffff.

A tu lista wykorzystanych materiałów ze sklepu scrapki.pl

21 lipca 2013

Nowa gwiazda Instagramu

Jak wiadomo dziadzio Stasio jest naj, naj, naj. Był tu już kiedyś i skradł wszystkie damskie serca. Postanowiłam dać Wam kolejną okazję do wzdychania i rzucania stanikami. Dziadzio powraca, tym razem w wersji z hashtagiem.
Podczas ostatniej wizyty postanowiłam pozyskać jakieś nowe focie do kolekcji. A że dziadzio przystanie na każdy mój głupi pomysł, to sesja ruszyła raz dwa. Foty wyszły może nieostre, może nie jak ze studio fotograficznego, ale są megapamiątką. Dla dziadzia to że widział się na ekranie telefonu, gdy robiłam zdjęcia było pewnie szokiem, ale twardo pozował ze mną. Namawiałam na dzióbki, ale jakoś nam nie wychodziły, więc trudno. Nie z każdym musi być tak samo.
Już w momencie cykania tych wszystkich śmiesznych zdjęć wiedziałam, że muszą dostać swojego scrapa. Plan został zrealizowany.
Podstawą tej pracy jest kolekcja Amy Tangerine "Yes Please", która urzekła mnie kolorami i wzorami. Niemal wszystkie kawałki papierów użyte w tej pracy pochodzą właśnie z tej kolekcji.

W roli uzupełniacza występuje kolekcja Studio Calico "Here + There". Znów pocięłam mój ulubiony papier w strzałki, dodałam buttonik i najfajniejszy alfabet świata :)


Myślę, że teraz każda wizyta skończy się focią na insta.
Swoją drogą dziadzio kiedyś mnie zabił tekstem, że coś tam jest takie ważne, że chyba "wrzuci to na Fejsbuka". Yhyyy, wiem, zazdrość.
A te materiały pochodzą ze sklepu scrapki.pl:

10 lipca 2013

Taka ważna data, że aż można zapomnieć

Odkryłam nowy plus bycia w DT Scrapki.pl. To ostatnio moja jedyna mobilizacja do scrapowania. Szefowa każe i nie ma zmiłuj!
Latem wena mnie totalnie opuściła, bo najzwyczajniej w świecie nie chce mi się siedzieć w domu. Tyle się dzieje. Dlatego do scrapowania zasiadłam z lekką niechęcią. Szczególnie, że nie miałam zupełnie pomysłu na temat. Aż tu nagleeee...
Po raz pięćdziesiąty wertowałam stos wywołanych zdjęć i żadne nie wywołało u mnie ochoty na wyklejanie. Ale spomiędzy nich wysunęła się jedna, malutka fotka. Wywołana w tym rozmiarze w jakimś celu, pewnie do jakiegoś albumu. I ostała się w kopercie ukryta w całym pliku zdjęć. Kiedy tylko wpadła mi w ręce, wena przyszła natychmiast. Przypomniałam sobie bowiem, że to właśnie na scrapowym zlocie w Warszawie miało miejsce moje pierwsze spotkanie z Ulą, od którego niedawno minął właśnie rok. Mnie wprawdzie wydaje się, że to było już z dekadę temu, a tu tylko 12 miesięcy.

W roli głównej na pracy wystąpiły papiery z kolekcji Here + There marki Studio Calico. Uwielbiam ich wyraziste, niezwykle fajne wzory. Z tej samej kolekcji wykorzystałam też button oraz przecudny alfabet, z którym ostatnio nie mogę się rozstać.

Trzeba było oczywiście ostemplować pracę datą, bo to w końcu rocznica. Dopiero robiąc pracy zdjęcia, zauważyłam, że nawaliłam całe mnóstwo jakiejś daty z kosmosu. Brawo ja! Powinien być 30 czerwca, jest 6 czerwca. No taka właśnie jestem teraz rozgarnięta.



Mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza wzruszająca rocznica i że przed nami diamentowe gody.
A to materiały ze sklepu scrapki.pl, które gorąco Wam polecam: 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...