28 grudnia 2012

Scrap dla pewnej marudy

Nam, babom, często zdarza się narzekać. Wszystkie mamy takie dni, gdy jesteśmy brzydkie, koślawe i ogólnie beznadziejne. Ale znam jednego narzekacza chronicznego, który w ogóle nie widzi, ile piękna ma w sobie. Całe szczęście, że ten narzekacz walczy ze sobą i zdecydował się ostatnio na sesję zdjęciową, która pokazała tylko to, o czym wszyscy inni wiedzą - Ola to piękność. Zresztą jedną z fotek wykorzystałam już jakiś czas temu, więc miałyście okazję też się o tym przekonać. Żeby i Ola w to uwierzyła, przygotowałam dla niej upewniającego scrapa. Mam nadzieję, że patrząc na niego, nigdy już nie będzie marudzić.

Cudne fotki zrobione oczywiście przez Anię z Pastel Atelier
Wybierając materiały, starałam się, by kolory stanowiły tylko tło dla zdjęć i nie konkurowały z główną bohaterką. Cudownie sprawdziła się tu szarość papieru z The Scrap Cake, w którym zakochałam się na amen. Wykorzystałam też materiały Studio Calico i My Minds Eye, w równie przygaszonych barwach. Dla kontrastu postanowiłam dorzucić niewielką dawkę ILS-u,  czyli papiery z kolekcji Pops of oraz Rise &Shine.


Pastelowy alfabet Doodle Deux Primy sam wskoczył na tę pracę, od razu wtapiając się w papier.
Jako dodatków użyłam wzorów odbitych na czarnym papierze tuszami VersaMagic. Uwielbiam je właśnie za to, że tak wyraźnie wychodzą na ciemnym tle.
Myślicie, że moja maruda uwierzy w końcu w siebie?


Przy tworzeniu tej pracy wykorzystałam całą masę materiałów ze sklepu scrapki.pl:

27 grudnia 2012

Pink deer collection

O rany, rany, jak miło wrócić do domu. Wczoraj umościłam się na ulubionej kanapie i wpatrywałam się tępo w choinkę, której udało się przetrwać w stanie wciąż przypominającym drzewo. Juhu!
A dziś pomyślałam sobie, że skoro chyba wszystkie już dotarły to mogę pokazać. Oto tegoroczna kolekcja kartek, które poleciały tu i ówdzie. Zamiast Rudolfa, mój różowy jeleń.







Mam nadzieję, że wszystkie jelenie trafiły do adresatek. 
Wspominałam też przy okazji przechwalania się prezentami, że w art-piaskownicowym gronie zrobiłyśmy sobie świąteczną wymianę. Cuda, które dostałam od Ibisiastej, już pokazywałam. Ja z kolei wylosowałam Maryszę i uznałam, że to świetna okazja by w końcu zrobić dla niej obiecaną dawno zakładkę. Nie udało mi się powtórzyć dokładnie takiej samej, jaką dostała Anti na zlocie w Warszawie, ale w wersji z kolorowego papieru też całkiem mi się podoba.


24 grudnia 2012

Różowo mi. I ciepło na sercu. [Uwaga! Miliard zdjęć]

To będzie bardzo długi post. Ale to Wasza wina, sorry. Ja nie przypuszczałam, że tyle radosnych wariatów tu zagląda. Spodziewałam się, że jesteście rozsądne, poważne.
I tak cudownie się myliłam!
Listonosz wciąż się do mnie uśmiecha, ale chyba coraz mniej w tym szczerości. Ostatnio przysporzyłam mu bowiem wielu kilogramów na ramieniu. Od tygodnia codziennie z czymś wpadał. Albo z trzema cosiami. A ja codziennie dostawałam ataku śmiechu po brutalnym rozerwaniu kolejnych przesyłek.
Nie dość, że mam teraz boski ołtarzyk z kartek, to w końcu nie poszłam do piwnicy po bombki, bo i tak by się nie zmieściły na choince. Zrobiłyście mi takie Święta, że nigdy tego nie zapomnę. Niestety jako fotograf bardzo niezdolny, nie potrafię zrobić cudownej fotki całej choinki. Ale żeby nie było, że nie próbowałam.



A teraz nastąpi bezczelna fala przechwalania się, jakie wspaniałe mam koleżaneczki. Wybaczcie jakość zdjęć, ale nie jestem zbyt mocna w układaniu zapierających dech aranżacji. Dlatego też bombeksy prezentuję w pozycji wiszącej.

No to jedziemy (w kolejności alfabetycznej, bo żadna inna nie byłaby uczciwa).

Dziękuję Agiszonkowi za wydzierganie słodziakowych kółeczek według życzenia. I za zalew różu. I za skrapowe zabaweczki.



 Dziękuję Anti za uturlanie tych pięknych żołędzi, które przy każdym spojrzeniu powodują zapowietrzenie. I za wór czaru PRL-u. Marzyłam o takich kiczowych zabaweczkach, które przywołują myśli o dzieciństwie.



Asi dziękuję za zaopatrzenie mojej choinki w czubek, bo nie pomyślałam nawet, że to dość potrzebny element. I za zrealizowanie zamówienia na prezent dla mamy w tak szybkim tempie. I za kartkę, która rozpromieniła mnie i nadal trzyma w rozpromienieniu (zdjęcie na końcu posta). I za 15 fantastycznych rzeczy, a przede wszystkim za tajemniczą kopertę do ćwiczenia cierpliwości.




Ibiskowej, która wylosowała mnie w naszej wewnętrznej piaskownicowej wymiance, dziękuję za fantastyczny reniferowy worek, który pięknie prezentuje się pod choinką. I za różową biżuterię, z którą trafiła w 100% (o rzemykowej bransoletce marzę od dawna, ale nigdy nie zebrałam się do zakupu). I za wycinankowe cudeńka. I za balony, które nadmucham w Sylwestra. I za różowe notesidło, które przyda się pewnie lada moment. I za, tak na oko, kilogram cukierków, które wpierniczam chyba zbyt szybko.



Najlepszej z Kaczek dziękuję za tę salwę śmiechu, którą wywołało otwarcie paczki. Dyniutce oczywiście dziękuję po równo, bo na pewno miała udział w wybieraniu. I za folię bąbelkową XXL dziękuję ja i moja nerwica.







Dziękuję też ogromnie Kasi worQshopowej za te żarówiaste skarpeciochy, w których właśnie siedzę. Możecie wierzyć lub nie, ale one pachną gumą balonową. I za wydzierganie fantastycznych ozdób, które później będą pogły pełnić funkcję podkładki pod kubek również dziękuję!



Marioli dziękuję za pamiętanie o mnie w drodze na pocztę i przygotowanie super papierowej ozdóbki. I za ptaszynę też dziękuję, bo doaje choince życia.



Martusi dziękuję przede wszystkim za to, że chciało się jej słać przesyłkę z Nowej Zelandii. I za przygotowanie tak misternej bombki, choć ona mówi, że to banał. Pfffff.


Słodziakowej Maryszce, jak zawsze przeuroczo szczerej, dziękuję że nie wiedząc co zrobić ze ślicznymi skarpeciochami, wysłała je do mnie (luwju krejzolu :***). Ja zdecydowanie wiedziałam, jak je zagospodarować.


A Uli standardowo dziękuję za atak śmiechu, który potrafi wywołać choćby zwykłym opakowaniem paczki. I za misterne wycinanie ozdóbek. I za pokazanie mi, jak mocuje się sznureczek do orzecha. I za tę lawendę rozsypaną po całej kanapie, hyhy. I za podlaskie przysmaki, którymi zamierzam się delektować jak najszybciej.



 

A tak wygląda po jasnemu. Brakuje to kilku ozdób, bo paczuchy spływały do ostatniej chwili.


A oprócz tych wszystkich fantazji, przyszło jeszcze więcej fenomenalnych kartek.
 

Wielkie buziole dla Miraka, Gurki i Dyniutki, co wykleiła dzieło dla cioci Lejdi :)


A tu już obiecana kartka od Asi, która wywołuje u mnie wybuch radości przy każdym otwarciu. Wyskoczył na mnie ten jeleń, jak czasem przed auto wybiegają! Zaatakował mnie różowością i trudno naprawdę powstrzymać uśmiech.

No i to już tyle moich zachwytów, wzruszeń i robienia Świąt. Szkoda, że musiałam wyjechać, zostawiając w domu tę cudną choinkę i radosną atmosferę. Ale pod koniec tygodnia będę znów napawać się nimi, nawet jeśli na choince nie zostanie ani jedna igła.

Życzę Wam, moje kochane, by spełniły się wszystkie Wasze marzenia. Niech Mikołaj przyniesie Wam tyle radości, co mnie. Żarełko niech nie idzie w biodra (co najwyżej w cycki), a pomiędzy 12 daniami niech znajdzie się czas na skrapowanie albo inne miłe zajęcia. No i nie zostańcie same w domu, jak Kevin!

całuski,

ciocia Lejdi 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...