Pismo 'Sukces', którego nie da się czytać, kosztuje 6,9 zł. Na okładce napisali, że to 'nowa, atrakcyjna cena'. Nie wiem, jaka była ta nieatrakcyjna.
Ale skoro już tyle wydałam, pocięłam go jeszcze trochę. Komunikat na czasie.
20 maja 2011
Powróciwszy. Nareszcie
Ojojojojoj, jak ja długo nic nie robiłam. Ale mam mnóstwo wyjaśnień. Nie było weny, była masa roboty, wyjazd. A tak całkiem serio to ja dobrze znam powód. Wsadziłam scrapowe pudło na miejsce, czyli na górę wysokiej szafy. I gdy jak mam po nie sięgnąć, to mi się odechciewa.
Ale w końcu jestem. Pudła nie zdjęłam. Udało mi się obejść system. Ha!
Inspiracją, która dała mi w końcu kopniaka, był blog Collage Cafe. Ichny pomysł, by co miesiąc ciąć na kawałki konkretne czasopismo i robić z niego ręczną robótkę jest wręcz genialny. W maju przyszła pora na maltretowanie 'Sukcesu'. Kupiłam go po raz pierwszy w życiu. Przekartkowałam w autobusie, nie znalazłam ani jednego interesującego artykułu. Więc pocięłam bez żalu. Dodatkową inspiracją był służbowy wyjazd do Paryża, który wyskoczył dość nagle. Gdy w 'Sukcesie' zobaczyłam pewne związane z tym elementy, musiałam wziąć się do cięcia. A i pudła nie trzeba było zdejmować, pamiętajmy o tym.
Zrobiłam więc sobie pocztówkę z Paryża, bo w wielkim pośpiechu podczas 3-dniowego pobytu nie udało mi się żadnej wysłać.
Zapewniam, że to nie koniec paryskich inspiracji. Przez cały wypad zbierałam tony makulatury, by coś z tego na koniec stworzyć. Chyba mam już pewną koncepcję na coś większego. Ale o tym w swoim czasie.
A na dokładkę, po długiej nieobecności, kilka wyjazdowych fotek. Niestety i na zdjęcia nie było czasu.
Tu już tak bardziej służbowo. Bo o kuchenny design chodziło...
Ale w końcu jestem. Pudła nie zdjęłam. Udało mi się obejść system. Ha!
Inspiracją, która dała mi w końcu kopniaka, był blog Collage Cafe. Ichny pomysł, by co miesiąc ciąć na kawałki konkretne czasopismo i robić z niego ręczną robótkę jest wręcz genialny. W maju przyszła pora na maltretowanie 'Sukcesu'. Kupiłam go po raz pierwszy w życiu. Przekartkowałam w autobusie, nie znalazłam ani jednego interesującego artykułu. Więc pocięłam bez żalu. Dodatkową inspiracją był służbowy wyjazd do Paryża, który wyskoczył dość nagle. Gdy w 'Sukcesie' zobaczyłam pewne związane z tym elementy, musiałam wziąć się do cięcia. A i pudła nie trzeba było zdejmować, pamiętajmy o tym.
Zrobiłam więc sobie pocztówkę z Paryża, bo w wielkim pośpiechu podczas 3-dniowego pobytu nie udało mi się żadnej wysłać.
Zapewniam, że to nie koniec paryskich inspiracji. Przez cały wypad zbierałam tony makulatury, by coś z tego na koniec stworzyć. Chyba mam już pewną koncepcję na coś większego. Ale o tym w swoim czasie.
A na dokładkę, po długiej nieobecności, kilka wyjazdowych fotek. Niestety i na zdjęcia nie było czasu.
Tu już tak bardziej służbowo. Bo o kuchenny design chodziło...
10 maja 2011
10 kwietnia 2011
Czary mary
Lubię fotogry Art Piaskownicy, bo wzięcie udziału w wyzwaniu zajmuje mi jednak mniej czasu. Na te scrapowe zazwyczaj czasowo się nie załapuję. Najnowsza edycja gry dotyczy książek. Nie mam ich w domu zbyt wielu. Z braku miejsca u mnie większość zawala półki u mamy. Wstyd się przyznać, ale nawet na tę niewielką kolekcję zgromadzoną w różnych zakątkach mojego M-2, nie za bardzo mam czas. W efekcie do wielu z nich nawet jeszcze nie zajrzałam. Choć ciągle sobie obiecuję. Na co dzień mam przesyt literowy i wolę jakoś patrzeć na obrazki. Tyle, że to obciach, czytać tylko własne teksty.
Wracając do fotogry. Moje lewitujące książki pozdrawiają.
Wracając do fotogry. Moje lewitujące książki pozdrawiają.
9 kwietnia 2011
Bitchy ATC
Pierwsze z dzisiejszych dzieł nie wyszło, więc od razu zabrałam się za dalszą walkę. Tym razem za coś, co od razu mnie podjarało. Craft Artwork rzucił wyzwanie - ATC z przemyśleniami gwiazd. Od razu zamarzyło mi się wykorzystanie papierowej torebki w panterkę, którą ukradłam Kasi po jej urodzinach. To właśnie do zwierzęcego motywu zaczęłam dopasowywać cytat. No i znalazła się. Babcia Madonna niezawodna jak zawsze. To będzie moje życiowe motto.
Przepis nr 7 - ślamazarne muffinki
O rany, ależ mnie niechciej dopadł. Najpierw dużo pracy, potem chęć wyjścia z domu byle gdzie, byle wyjść. I choć padało, wiało i zamrażało, szwędałam się po mieście całymi dniami. Dziś mnie naszło na robótki. Przepis na muffinki zaczęłam klecić na wyzwanie w Art Piaskownicy. Miało być błękitno i różowo. Mierzi mnie trochę to połączenie, ale uznałam, że spróbuję. Rozgrzebałam, zrobiłam cukierkowe tło i odechciało mi się na kilka dni. Wyzwanie dawno się skończyło, a ja zostałam z tymi kolorami w moim przepiśniku. Postanowiłam jednak dokończyć, nie trzymając się już piaskownicowych kolorów. Widać, że nie miałam do tego serca. Ale tak bywa :)
1 kwietnia 2011
Bez ograniczeń
Pojechałam z małymi formami jeszcze dalej i znów próbuję sił w atramentowym wyzwaniu Craft Artwork. Tym razem inchie, czyli kwadracik 2,5 na 2,5 cm. Coraz bardziej przekonuję się, że jednak muszę mieć dużo miejsca. Od zawsze mam z tym problem, gdy piszę. Kiedy podpasuje mi temat, tekst jest średnio o jedną stronę za długi. Choć ostatnio dano mi tyle miejsca, że nawet moja rozbuchana grafomania nie jest w stanie temu podołać. Inchie to jednak stanowczo za mała przestrzeń dla mnie. Jak trzywersowy tekst. Kto wie, może jak powyklejam jeszcze trochę takich karzełków to i słownie zacznę się bardziej streszczać?
Na razie się nie zmieściłam i zrobiłam wyrób dwustronny.
Na razie się nie zmieściłam i zrobiłam wyrób dwustronny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)