29 kwietnia 2013

Gorzko w żurnalu

 Znów moja kolej na rzucanie inspiracji w Art Journalu Inspirowanym Sztuką. Poszłam więc już totalnie w swojego ulubieńca.


Tym razem bierzemy na warsztat Wilhelma Sasnala, którego kocham, dokąd pierwszy raz zobaczyłam jego rysunki w "Przekroju". Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to jeden z najdroższych i najbardziej cenionych na świecie polskich artystów i naiwnie szukałam w necie, czy można za stówkę kupić jakieś jego dzieło. Niestety, nie dało się.

Oto o Sasnalu słów kilka:
W latach 1996–2001 współtworzył grupę Ładnie. Malarstwo Sasnala stanowi głos pokolenia lat 70., dorastającego w okresie transformacji systemu politycznego. Bywa społecznie zaangażowane, krytykuje przejawy kultury masowej za pomocą pastiszu jej sposobów obrazowania. Jednym z głównych motywów twórczości jest życie codzienne, przenikanie się sfer prywatnej i publicznej. Tworzy portrety oraz pejzaże (Mościce I i II, 2005, Kraków-Warszawa, 2006), które cechuje dążenie do uchwycenia esencji poprzez syntezę, skrót, wyabstrahowanie form. Często odnosi się do historycznych postaci i wydarzeń (Wyszyński, 2005). Wpływ na formalną warstwę malarstwa Sasnala wywarły takie kierunki, jak fotorealizm, pop-art, abstrakcja, minimalizm, malarstwo gestu, surrealizm czy kubizm. Prócz malarstwa, tworzy filmy używając kamery 8 mm: teledyski, symulacje wypadków i pożary, ostatni lot Concorde'a czy sceny z życia ulicy (Paryża czy Brazylii). Pobyt rezydencjalny w Chinati Foundation w Marfie (Teksas, USA) w 2005 zaowocował realizacją filmów m.in. o cmentarzysku samolotów.

Ja widzę w tych obrazach kilka stałych punktów: fotorealistyczne postaci, często bez twarzy albo bardzo poglądowy rysunek z tekstem przypominającym nagłówek z gazety lub gazetowy podpis pod zdjęciem.
Zresztą zobaczcie kilka prac:







Ja po długich namysłach zdecydowałam się na żurnalowy wpis w klimacie tych ostatnich prac. Zdecydowanie łatwiej odtworzyć go osobie, która ma dwie lewe ręce.




Zdecydowanie bardziej zaszalała reszta dziewczyn z naszego grona, więc koniecznie zobaczcie, co wymodziły Ulietta, Antilight i Noomiy.

28 kwietnia 2013

Z mapką po emocjach

Ciągle nie nadążam, ach, och. Skończył się właśnie nasz kwietniowy tydzień inspiracyjny na Przyklej to!, a ja właśnie postanowiłam o nim poinformować. Brawo, ciociu Lejdi!
Nic straconego, bo wprawdzie nasze prace zostały pokazane, ale konkurs dla czytelników trwa nadal. Znów mamy do wygrania świetny zestaw nagród. W dodatku bardzo powiązany z tematem tygodnia. Przez cały tydzień używałyśmy w naszych pracach map, więc czy może być lepsza nagroda niż podróżnicze papiery SODAlicious? Kto chce się zmierzyć z tematem i mieć szansę na wygraną, niech bryka szybko na bloga.
A tymczasem pora na moją pracę z mapą. Robiłam ją po nocy, w stresie, że się nie wyrobię. Nie spełniła więc moich marzeń. Ale za to jest w niej sporo emocji. Choć to LO, to takie trochę żurnalowe.
Być może moją mapę trochę za bardzo upstrzyłam i mało ją widać, ale trudno to już cofnąć, hyhy.
Skąd taka szara mapa? Na początku planowałam scrapa z turystyczną mapką z jakiegoś miasta. Wiadomo, zawsze można fajnie oprawić w ten sposób wspomnienia. Aż tu nagle, pewnego pięknego dnia otwieram kopertę z listem, standardowo oglądam jej podszewkę, czy aby nie ma ładnego wzoru iiiiiii... widzę właśnie to! Naprawdę takie skarby potrafią się kryć w dziwnych miejscach, że trudno to ogarnąć umysłem.
Zrezygnowałam więc z pracy podróżniczej, a poszłam w metaforyczne uniesienia. Lejdi liryczna.





Żeby recyklingowi stało się zadość, połączyłam szare wnętrze koperty z intensywnie żółtą wkładką ogłoszeniową z darmowej gazetki promującej uroki Białegostoku.
Mam nadzieję, że wkrótce ponadrabiam zaległości. Scrapowe, blogowe, towarzyskie, wszelakie. Czekam niecierpliwie na relacje z krakowskiego zlotu, bo bardzo chciałabym chociaż na fotkach zobaczyć, jak było.

26 kwietnia 2013

Będziem Przyklejać To! w Warszawie

Kiedy jeszcze przyznawałam się, że studiuję na polonistyce (teraz już się nie przyznaję, bo w tym roku obchodzę dziesięciolecie rozpoczęcia tej bzdury, chyba tort zakupię), każdy czuł się w obowiązku zapytać, czy planuję być nauczycielką. Takie pytania mogli zadawać tylko ludzie, którzy nie mieli pojęcia o tym wydziale. Bo żeby uczyć bachory za marną kasę i wylądować ze śmietnikiem na głowie, to najpierw trzaba od rana do nocy robić specjalizację. Noł łej! Pomijając oczywiście, że bycie panią od polskiego nigdy nie było moją ambicją.
Za to teraz fakam system i bez żadnej specjalizacji zostaję panią od scrapbookingu. Tak, stało się i to dość niespodziewanie - będziem z Ulą nauczać! Gdyby więc ktoś planował pytać, czy będę na zlocie w Warszawie, to już właściwie ma odpowiedź.
A w planach jest ogólnie dużo bałaganu, śmiecenia, brudzenia i zabawy. Możecie być pewne, że będzie głupowato na maksa. To co, mam nadzieję, że nie zostawicie nas samych?
Ogromne ilości niepotrzebnych szczegółów znajdziecie poniżej:




LO z tego, co pod ręką – warsztaty kreatywnego recyklingu
Kiedy: 8 czerwca 2013 r. o 14:00
Gdzie: VI Ogólnopolski Zlot Scrapbookingu, Hala Sportowa „Koło”, ul. Obozowa 60 w Warszawie
O warsztatach słów kilka: Znalazłaś coś ładnego? Przyklej to! – oto nasze motto. Chcemy pokazać Wam, że ciekawe prace mogą powstawać z wykorzystaniem rzeczy codziennego użytku, które każdy znajdzie w domu. Pokażemy, jakie scrapowe cuda dosłownie leżą na ulicach, a jakie kupicie w sklepie spożywczym, budowlanym albo papierniczym. W pierwszej części warsztatów przetestujemy różne alternatywne metody tworzenia tła i poznamy potencjał, jaki tkwi w przedmiotach, które często wyrzucamy. W drugiej części przejdziemy do czynów i na bazie zdobytej wiedzy przygotujemy bałaganiarskie LO ze zdjęciem. Uczestniczki warsztatu spróbują swoich sił w łączeniu materiałów profesjonalnych z recyklingowymi. Dowiedzą się, czym zastąpić maski, co można wykorzystać jako stemple i jak ozdabiać pracę „śmietkami”, by wyglądała jak milion dolców. W ruch pójdą niezwykłe akcesoria z kuchni, łazienki i salonu. Chcemy, byście po tych warsztatach inaczej spojrzały na Wasze domy, biura i ulubione sklepy. Zapewniamy, że wszędzie zaczniecie widzieć scrapowe materiały!
Dla kogo: właściwie dla każdego! Osoby początkujące nauczą się z nami, jak zacząć scrapową przygodę, nie wydając majątku. Wytrawne scraperki dostaną nową porcję inspiracji. Bo czasem warto przypomnieć sobie o scrapowych korzeniach
Panie profesorki: śniąca o lawendzie Ulietta i lubująca się w różowych jeleniach Lejdi, założycielki bloga Przyklej To! o oszczędnym scrapowaniu. Zbieraczki wszystkiego, co ładne i co kiedyś może się przydać. Gdybyśmy wiedziały, jak nazywa się samica chomika, to właśnie tak byśmy się określiły. A tak poza tym, to dwie miłe baby, które lubią spotykać pozytywnie zakręcone osoby.


Zapewniamy: materiały bazowe (papiery i przydatne dodatki) oraz cały oręż inspirujących przedmiotów codziennego użytku. Podzielimy się z Wami naszymi najcenniejszymi znaleziskami: cieszącymi oko katalogami, ulotkami, ilustracjami z magazynów, cudami wyszperanymi w sklepach z artykułami gospodarstwa domowego i marketach budowlanych. Zamiast kwiatków i naklejek, spodziewajcie się folii, koperty i opakowania po śledziach. I uwierzcie, że zrobicie z ich użyciem świetne prace. Na warsztatach będą dostępne także farby i lakiery w sprayu. Spodziewajcie się też licznych niespodzianek! 
Prosimy o przyniesienie: kilku ulubionych zdjęć w niedużym formacie, żeby łatwiej było wybrać jedno do kompozycji; nożyczek; kleju; ewentualnie fartuszka, bo z pewnością zdarzy się nam nieco ubrudzić
Czas trwania: ok. 3 h
Maksymalna liczba osób: 15
Cena: 70 zł
Zgłoszenia przyjmujemy pod adresem: przyklejto@gmail.com

Jaram się, Ula też się jara, więc będzie ogólnie pełna podjarka. I wiecie co? Już wczoraj pojawiły się pierwsze zgłoszenia! Mam nadzieję, że będzie nas jeszcze więcej i spędzimy razem wspaniały czas pośród wesołego śmietnika.

24 kwietnia 2013

Skośnooka Lejdi

Ostatnimi czasy okazało się, że w Warszawie nie jest tak całkiem tragicznie z gastronomią. Zaczęły się pojawiać zabawne miejsca z pysznym żarciem. Najbardziej przyciągają mnie te, które mają formę budy, a nie wypasionej restauracji. I taka jest właśnie chińska pierożkarnia, której daleko jest do miana restauracji, a mimo wszystko większość z nich bije na głowę. Pierożki są ostatnio hitową kolacją, a gdy jeszcze towarzyszą im aromatyczne azjatyckie sałatki, to szczęście gwarantowane. Owe sałatki prężą się właśnie na zdjęciu, cudownie kontrastując ze sobą kolorami. Takie rarytasy wymagały oprawy, więc umieściłam je na pracy zrobionej dla DT scrapki.pl.
Często dużą część czasu, jaki poświęcam na zrobienie pracy, pochłania mi wybór papieru bazowego, który oddawałby klimat zdjęcia. Tym razem było jednak inaczej. Popatrzyłam na jeden z drewnianych wzorów z kolekcji Base Coat firmy Kaisercraft i od razu wiedziałam, że to musi być on!
Ten piękny odcień desek jakoś od razu skojarzył mi się z orientalnym stylem – jakimś wielkim łożem albo pięknym stołem prosto z Dalekiego Wschodu – dlatego wspaniale wkomponowało się w to tło zdjęcie żarełka.
Żeby podkreślić nastój orientalnej tajemniczości, sięgnęłam po brązowe papiery z kolekcji Queen’s Heart 7 Dots Studio. A dla przełamania tej palety kolorystycznej dodałam odrobinę turkusu i czerwieni. 
W drewniane klimaty ładnie wpasował się też badge z mojego ulubionego zestawu Studio Calico.
Z pełną odpowiedzialnością polecam papiery z różnorodnymi motywami drewna, bo pracuje się z nimi fantastycznie. Pasują tak naprawdę do każdego zdjęcia i dadzą się przerabiać w dowolnym stylu. Spieszcie się, bo kolekcja Base Coat rozchodzi się jak świeże bułeczki!

A oto materiały ze sklepu scrapki.pl:

21 kwietnia 2013

Nosi mjęęęę

To, co ostatnio dzieje się w temacie scrapowych spotkań zakrawa już na jakiegoś fioła. Mam wrażenie, że nie ma tygodnia, żeby coś się nie działo. Czy ja narzekam? Absolutnie nie. Co najwyżej moja wątroba. A mam wrażenie, że te zimowe wycieczki to był dopiero przedsmak tego, co może dziać się w cieplejsze miesiące.
Dziś album z jednej z moich wypraw do Białegostoku. Takiej sprzed dwóch miesięcy. Jak myślę, ile jeszcze takich psychomitingów było po drodze, to naprawdę szacun. Bo zdążyłam być w Białymstoku po raz kolejny, a Białystok był u mnie już ze dwa razy. W przyszłym tygodniu moja kanapa będzie zajęta, a za tydzień pewnie szykuje się jakaś kawa. Początek maja też scrapowy. Chyba muszę zrobić jakiś harmonogram korzystania z kanapy. Jak ktoś mi powie, że scrapowanie i prowadzenie bloga to strata czasu, to mu będę pokazywać ten kalendarz wypełniony spotkaniami z największymi wariatkami świata, o!
Ale przejdźmy do albumu. Niektóre zdjęcia już widziałyście na LO-sach, więc nie jest już wielką niespodzianką, że z Ulą, Jaszką i Nulą opijałyśmy się gorącymi napojami i obżerałyśmy potwornym ciastem (wyglądało jak razowiec ze słoniną, ale smakowało gorzej). Zdjęciów z tego wydarzenia jest cała kupa, a w białostockich lokalach znają nas już jako te, co zamiast jeść, fotografują. Z czegoś trzeba być sławnym.




Żeby nie utracić klimatu, album też robiłam na wycieczce, tym razem nie w Białymstoku, a w lawendowym zakamarku Uli. Uwierzcie mi, że jak kiedyś zobaczycie to miejsce, to zapałacie do niej żywą i intensywną nienawiścią.





Bazę stanowią koperty zszyte przez środek. Nie, nie, bez obaw, nie dotykałam maszyny. Ula zrobiła mi bazę, a ja tylko obciapałam ją dodatkami. Wszystko w ramach inspiracji na Przyklej to! Zajrzyjcie, żeby zobaczyć album Uli na takiej samej bazie.
Mój paskudek nie jest jeszcze skończony, ale większość stron mogę już pokazać.




 
 
A na oprawę czekają już kolejne zdjęcia. A wkrótce będą czekać kolejne i kolejne. Lajf is bjutiful.

20 kwietnia 2013

Brzydkie kaczątko

Jak co miesiąc scrapkowy blog zaprasza do liftowania. Tym razem wzięłyśmy na warsztat ociekającą farbami i emocjami pracę Czekoczyny. U mnie znowu nie jest zbyt poważnie, ale jakoś do tych kolorowych zacieków tak bardzo pasował mi ten słodziakowy, bury łabądek. A że kolory farb intensywne, to wszelakie inne materiały musiały być spokojne. Gdy zbytnio próbowały się wyrywać i kraść spojrzenie odbiorcy, to chlust je gessem.
Do oryginału mi trochę daleko, ale proponuję wpatrywać się w brzydkie kaczątko pośrodku.




A w ogóle to chciałam Wam powiedzieć, że od bardzo dawna tak bardzo nie cieszyłam się z weekendu. Bo nie dość, że pracuję teraz w trybie etatowym, to jeszcze obrabiam te same rzeczy, które robiłam dotychczas. A wtedy doba staje się za krótka, oczy wiecznie zapuchnięte, a myśli rozbiegane. Dlatego perspektywa wieczoru, który mogę spędzić na luzie, bez przygotowywania żarcia na wynos, bez szykowania ubrania i bez nastawiania budzika, jest tak zajebiście piękna, że aż zbyt piękna.
O tak chciałam podzielić się prostą radością.

Teraz pora na materiały ze sklepu scrapki.pl, które okalają łabędzia:

16 kwietnia 2013

Hurtem, mości panowie! Dziś będzie kolorowo

Wczoraj popołudniem wróciłam do domu, otworzyłam bloga, żeby napawać me ego Waszymi komentarzami, no i się uśmiałam. Na pasku bocznym przyczaiłam, że na blogu każdego DT, do którego należę, jest jakaś moja praca. A co! Mogę w związku z tym zawalać bloga do bólu.
Żeby jednak zbytnio nie rozciągać tego w czasie, dziś zarzucę dwie prace. Obie powstały na wyzwania kolorystyczne, a wyzwania były barrrdzo intensywne.
Pierwsze pojawiło się wczoraj na blogu scrapperin. Felicitas wybrała nieziemskie kolory, w których się zakochałam i... poległam. Zrobiłam pracę, która tak bardzo mnie nie przekonywała, że nie byłam w stanie jej wysłać. Na szczęście przemogłam się do zrobienia kolejnej i wyszło jakoś lepiej.




Focisz z ostatniego spotkania na szczycie z Ulą, Nulą i Jaszką, której na zdjęciu nie widać. Bo trudno skoordynować cztery wiercipięty, by jakoś zespołowo się prezentowały.
Zajrzyjcie koniecznie na bloga scrapperin, by zobaczyć paletę kolorystyczną i prace kilku innych dziewczyn.

A na Art-Piaskownicy rządzi teraz moje wyzwanie kolorystyczne z oczojebnym zestawem przywołującym wiosnę. Ba, chyba od razu lato przywołałam, bo dziś gotowałam się niczym gulasz.





Kolory wzięłam sobie z Ulowego zdjęcia. Może Wy też dacie się zainspirować?


A wkrótce kolejne dzieła z wczorajszej hurtowej publikacji. Na razie muszę kończyć po uderzam nosem w klawiaturę. Nie mogę utrzymać oczu otwartych. Ot, uroki pracy w biurze.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...